Podane w piątek ostateczne dane na temat długu publicznego są nieco lepsze niż prognozy sprzed jeszcze kilku tygodni – o blisko 0,2 pkt. proc. PKB. – Ale to głównie efekt wyższego od oczekiwań wzrostu nominalnego PKB, a nie tego, że państwo pożyczyło dużo mniej, niż zamierzało – komentuje Mirosław Gronicki, b. wiceminister finansów.
Bez przekroczenia progów
53,5 proc. długu wobec PKB, liczonego na polskich zasadach oznacza, że nie przekroczyliśmy konstytucyjnego progu ostrożnościowego (55 proc. PKB) i nie musimy na gwałt ciąć wydatków budżetowych. Jednak to wcale nie jest powód do samozadowolenia. Wedle naszej metodologii do długu nie jest zaliczany przede wszystkim ten wygenerowany przez Krajowy Fundusz Drogowy, czyli to, co państwo pożycza głównie na budowę autostrad i tras szybkiego ruchu. Na koniec 2011 r. zadłużenie KFD wyniosło w sumie ok. 47,5 mld zł, czyli prawie o 40 proc. więcej niż w 2010 r.! I to właśnie tłumaczy, dlaczego zadłużenie sektora finansów publicznych w unijnym ujęciu rośnie szybciej niż w krajowym.
Najwięcej pożycza budżet
Szybko, choć już nie tak ekspresowo, rośnie też zadłużenie samorządów. Zwiększyło się ono w ciągu 2011 r. do 61,2 mld zł, czyli o 20 proc. w porównaniu z 2010 r. To już kolejny rok, gdy jednostki samorządowe intensywnie pożyczają, choć przyrost w 2010 r. wyniósł aż 40 proc. Władze lokalne tłumaczą, że muszą zaciągać kredyty i emitować obligacje, by móc realizować inwestycje współfinansowane z funduszy UE. Co ciekawe, wedle ich deklaracji, od przyszłego roku zadłużenie ma spadać.
Największą część długu publicznego generuje oczywiście Skarb Państwa, czyli potrzeby budżetu. To aż 747,5 mld zł (na koniec 2011 r.), czyli o 8 proc. więcej niż rok wcześniej.
Z kolei sektor ubezpieczeń społecznych ma zobowiązania w wysokości ok. 2,8 mld zł, czyli 12,7 proc. więcej. – To przede?wszystkim zaległości z tytułu nierozliczanych składek do OFE, ale też 800 mln zł kredytów komercyjnych – wylicza Gronicki.