Resort chce dostosować polskie przepisy do unijnej dyrektywy, gdzie proponuje się
30-dniowy termin zapłaty należności przez organy publiczne w transakcjach z przedsiębiorcami. Ale MG chce dodatkowo, by przedsiębiorstwa w umowach między sobą określały termin zapłaty na maksymalnie 60?dni (dłuższe terminy byłyby możliwe po spełnieniu dodatkowych kryteriów). Ponadto mają być wprowadzone rekompensaty za koszty odzyskania należności oraz zaostrzone przepisy dotyczące nieuczciwych warunków umów.
– Firmy coraz częściej mówią o opóźnieniach w płatnościach od zamawiających organów publicznych – przyznaje Witold Michałek, ekspert Business Centre Club. Obawia się jednak, że nowe regulacje nie poprawią sytuacji. – Opóźnienia płatności samego organu publicznego jako dłużnika zwykle „nie bolą", to nie z kieszeni urzędników wypłacane są karne odsetki.
Przedsiębiorcy obawiają się, że same regulacje nie zmniejszą zatorów płatniczych. – Mała firma ma do wyboru – albo zgodzi się na wydłużanie terminu płatności, albo zaprotestuje. Ale to najczęściej może zrobić tylko raz, bo przy następnym zamówieniu duży inwestor wybierze innych podwykonawców – uważa Jerzy Bartnik, szef Związku Rzemiosła Polskiego.
Anna Woźnica, ekspert Pracodawców RP, zwraca uwagę, że w Polsce istnieje zasada swobody umów. Oznacza ona, że strony same uzgadniają warunki umów, w tym termin wymagalności świadczenia czy wysokość odsetek. – Zgodnie z założeniami ministerstwa maksymalny czas na uregulowanie płatności będzie wynosić 60?dni, jego wydłużenie będzie możliwe jedynie przy spełnieniu określonych przesłanek. Ustawa, która narzuca określony termin płatności, może zatem ograniczyć swobodę umów – mówi Woźnica. Jej zdaniem, jeśli rząd chce zmniejszyć problemy z zatorami, to powinien zmienić prawo podatkowe w zakresie kwalifikacji kosztów podatkowych – obowiązek zapłaty podatku powinien nastąpić dopiero po otrzymaniu zapłaty za fakturę.