W porównaniu z czerwcem ubiegłego roku to jedynie o 1,4 proc. więcej. W maju płace nominalnie rosły o 2,3 proc., a w kwietniu o 3 proc.
Czerwcowy wzrost wynagrodzeń jest znacznie niższy, niż spodziewali się analitycy. – Główną przyczyną tak silnego wyhamowania była najprawdopodobniej wypłata niższych niż przed rokiem premii w górnictwie. Dynamika przeciętnego wynagrodzenia bez wypłat z zysku wyniosła w czerwcu 2,5 proc. wobec 2,3 proc. przed miesiącem, czyli dokładnie tyle, ile średnia w całym I półroczu 2013 – tłumaczy Wiktor Wojciechowski z Invest-Banku.
Mimo mocno spadającej inflacji (0,2 proc. w czerwcu wobec 0,5 proc. w maju) nasze płace rosną wolniej. Ekonomiści szacują, że w czerwcu fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw (po uwzględnieniu zmian cen) wzrósł tylko o 0,4 proc. rok do roku. To o połowę wolniej niż w maju. Mimo że, jak szacują ekonomiści, niski wzrost cen może pozwolić na osiągnięcie w całym roku najwyższego realnego wzrostu płac od 2008 r., to wciąż za mało, żeby skłonić Polaków do większych zakupów. – Na decyzje konsumpcyjne gospodarstw domowych silniejszy wpływ niż wzrost wynagrodzeń ma kurczące się zatrudnienie – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan.
W czerwcu firmy zatrudniały mniej osób niż rok temu. Jednak w porównaniu z majem, liczba zatrudnionych wzrosła o ponad 9 tys. osób. To drugi z kolei miesięczny wzrost. Choć te dane nie nastrajają optymistycznie, część ekonomistów upatruje w nich pierwszych oznak ożywienia na rynku pracy. – To dobra wiadomość, a dane z najbliższych miesięcy?powinny potwierdzić, czy na rynku pracy faktycznie zaczyna się ożywienie – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.