Ekonomiści żadnych zmian się nie spodziewali, ale oczekiwali, że Bank Anglii (BoE) i Europejski Bank Centralny będą kontynuowały zapoczątkowane miesiąc wcześniej zmiany w polityce komunikacyjnej. Zrobiła to jednak tylko frankfurcka instytucja. Jej przewodniczący Mario Draghi oświadczył na konferencji prasowej, że główna stopa procentowa w strefie euro pozostanie na obecnym (0,5 proc.) lub niższym poziomie jeszcze długo. To zapewnienie  jest o tyle ważne, że gospodarka eurolandu – co Draghi również podkreślił – wykazuje oznaki ożywieni. EBC próbuje przekonać uczestników życia gospodarczego, że nie zdławi tego ożywienia przedwczesną podwyżką stóp procentowych, tak jak w 2011 r. – Oczekiwania na podwyżkę stóp, zawarte w stopach rynku pieniężnego, są w naszej ocenie nieuzasadnione – powiedział prezes EBC.

Po raz pierwszy taką deklarację Draghi ogłosił miesiąc temu, co komentatorzy uznali za przełom w polityce komunikacyjnej EBC. Tradycyjnie bowiem nie składał on żadnych obietnic, nawet warunkowych, dotyczących przyszłości. W lipcu wydawało się, że Draghi zdecydował się na taki krok pod wpływem Marka Carneya, od miesiąca gubernatora BoE, który z takimi deklaracjami – stanowiącymi formę „werbalnego" łagodzenia polityki pieniężnej – eksperymentował już w 2009 r. jako szef Banku Kanady.

Już kilka dni po objęciu przez Carneya sterów w BoE, Komitet Polityki Pieniężnej tej instytucji wydał komunikat, w którym wskazywał, że inwestorzy wyceniają w obligacjach zbyt wczesną podwyżkę stóp procentowych. To wyglądało na pierwszy krok ku „werbalnemu" łagodzeniu polityki pieniężnej. Ale drugiego kroku wczoraj nie było. BoE zapowiedział jedynie, że w przyszłym tygodniu opublikuje swoje przemyślenia na temat zarządzania za pomocą deklaracji oczekiwaniami rynków co do ścieżki oficjalnych stóp procentowych, a za ich pośrednictwem kosztem kredytu w gospodarce. – Spodziewamy się, że w przyszłym tygodniu BoE oświadczy, że stopy procentowe pozostaną na niezmienionym poziomie (0,5 proc. – red.) do 2016 r., choć może zostaną sprecyzowane warunki, w których mogą one zostać podwyższone – ocenił Rob Wood, ekonomista banku Berenberg.

W środę na żadne zmiany w polityce pieniężnej nie zdecydował się Fed. W komunikacie dał do zrozumienia, że jest rozczarowany koniunkturą w USA: tempo wzrostu gospodarczego uznał bowiem za „skromne", a nie za „umiarkowane", jak w kilku poprzednich komunikatach. Dotąd ekonomiści przewidywali, że na kolejnym – wrześniowym – posiedzeniu Fed ograniczy skalę programu QE, czyli skupu aktywów za wykreowane pieniądze. Po środowym komunikacie prawdopodobieństwo tego scenariusza nieco zmalało.