Produkcja przemysłowa wzrosła rok do roku o 1,7 proc. wobec 2,4 proc. spodziewanych przez rynek (w grudniu wzrost wyniósł 7,9 proc.). Sprzedaż detaliczna zaś zwiększyła się w styczniu tylko o 0,1 proc. wobec oczekiwanych 0,9 proc. (w grudniu o 1,8 proc.). – Powiało pesymizmem – komentuje dane Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Po publikacji złoty nieznacznie stracił. – Jednakże na podstawie tych danych nie należy wyciągać daleko idących wniosków – zastrzega Kurtek. – Rozczarowujący jest odczyt nominalny, ale w ujęciu realnym można już mówić o solidnym wzroście sprzedaży detalicznej – zauważa Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA.
Po uwzględnieniu głębokiej deflacji w styczniu sprzedaż w sklepach realnie wzrosła o 3,3 proc. wobec 4 proc. w grudniu. Pozytywne różnice widać w prawie wszystkich kategoriach. Największe w samochodach, których sprzedaż w ujęciu nominalnym spadła o 1,6 proc., w ujęciu realnym zaś wzrosła o 1,5 proc. Sprzedaż paliw realnie spadła o 7,2 proc., a nominalnie aż o 16,5 proc., natomiast sprzedaż w sklepach z odzieżą wzrosła realnie o 18,3 proc. wobec 12,5 proc. nominalnego wzrostu.
– Jeśli wziąć pod uwagę bardzo silny wzrost realnego funduszu płac w styczniu, o 6,2 proc., czyli najsilniej od sześciu lat, to perspektywy dalszego wzrostu sprzedaży detalicznej i konsumpcji prywatnej są jak najbardziej pozytywne – podkreśla Mrowiec.
Także w przypadku produkcji przemysłowej ekonomiści dopatrują się pozytywnych informacji. – Nie takie dane straszne, jak je malują – uważa Michał Burek, ekonomista Raiffeisen Polbank. – Relatywnie niska dynamika produkcji w dużym stopniu jest efektem kalendarzowym; oczyszczone sezonowo dane pokazują jej wzrost już o 4,0 proc. rok do roku. To nieco mniej niż w grudniu, ale znacząco powyżej wyników notowanych przez sporą część minionego roku – wyjaśnia. Według ekonomistów na styczniowych wynikach niewątpliwie negatywnie zaważyło strajkujące górnictwo (w tej branży spadek produkcji wyniósł 8,4 proc. rok do roku), nie pomagała także cieplejsza niż rok temu zima (spadek produkcji energii, gazu i ciepła wyniósł 5,8 proc.). Za to branże eksportowe utrzymują dwucyfrowe wzrosty.
– Ale nie możemy też wpaść w nadmierny optymizm – zauważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. – Biorąc pod uwagę obserwowany od końca 2014 r. wzrost np. wskaźników PMI, można było mieć nadzieję na kontynuację solidnych wzrostów produkcji zapoczątkowanych w grudniu. Na razie mamy wzrost umiarkowany – stwierdza.