– Obecnie obowiązująca ulga na nabycie nowych technologii jest nieefektywna. Dlatego proponujemy jej likwidację i stworzenie nowej, adresowanej do twórców tych technologii – zapowiedział Jarosław Neneman, wiceminister finansów, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Resort proponuje ustalenie specjalnego przelicznika, według którego część kosztów przeznaczonych na badania i rozwój wrzucana byłaby do kosztów uzyskania przychodów. Większe wsparcie dotyczyłoby przy tym kosztów osobowych. Firmy, które dopiero rozpoczynają działalność i nie osiągają jeszcze przychodów, mogłyby otrzymać zwrot gotówkowy takiej ulgi. – Jest wola, aby tę ulgę wprowadzić jak najszybciej, ale ograniczeniem jest procedura nadmiernego deficytu. Jeśli udałoby się znieść tę procedurę, to nie widzę przeszkód, by ulga była uchwalona jeszcze w tej kadencji parlamentu i weszła w życie od przyszłego roku – zapowiedział Neneman.
Sami przedsiębiorcy na razie wstrzymują się z oceną tego pomysłu. – Wiele zależy od szczegółowych rozwiązań, np. czy ulga będzie dotyczyć jedynie spółki celowej, która tworzy dany projekt, czy może być rozliczona w ramach grupy kapitałowej – zauważył Krzysztof Tokarski, prezes TFI PZU i PZU AM. Dodał, że wprowadzanie innowacji jest procesem długotrwałym, a inwestycje często owocują dopiero po kilku latach. – Trzeba tu pogodzić oczekiwania zarządu, rady nadzorczej i akcjonariuszy spółki. Dlatego tak ważne jest, by patrzeć na tego typu projekty długoterminowo, a nie rozliczać ich jedynie z kwartału na kwartał – stwierdził Tokarski.
Z kolei Piotr Koral, prezes Grupy Investin, podkreślił, że prowadząc inwestycje venture capital, nie da się realnie zabezpieczyć przed wszelkim ryzykiem. – Nie ma nic złego w obawie przed ryzykiem, jeśli mamy odpowiednie doświadczenie oraz możliwość sięgnięcia po odpowiednie narzędzia minimalizowania tego ryzyka – wyjaśnił Koral.
Przedsiębiorcy zwrócili też uwagę na ograniczenia po stronie instytucji publicznych, które decydują o przyznawaniu dotacji dla firm. – Instytucje są tak dobre, jak ludzie, którzy w nich pracują. Dlatego powinni tam pracować najlepsi na rynku. Jeśli urzędnicy nie wiedzą, co to jest Twitter czy Instagram, to jak możemy od nich oczekiwać, że wyłapią te najlepsze i najbardziej innowacyjne projekty – zastanawiał się Marcin Piątkowski, starszy ekonomista Banku Światowe. . uczelniach naukowcy pracują nad różnymi badaniami, ale przedsiębiorca nie wie, gdzie powstają jakie projekty badawcze go.
– Z przyciąganiem najlepszych ludzi jest tak, że trzeba im zapłacić. A od jakiegoś czasu w urzędach centralnych nie było podwyżek płac – odpowiedział Neneman.