Komisja Europejska nie kryje, że widoczne na Starym Kontynencie ożywienie gospodarcze to w dużej mierze łut szczęścia.
Jednym z bodźców, które pozytywnie wpływają na koniunkturę w regionie, jest bowiem niski poziom cen ropy naftowej po jej przecenie z II połowy ub.r. Kolejnym motorem ożywienia jest zaś deprecjacja euro: częściowo zasługa Europejskiego Banku Centralnego, ale częściowo amerykańskiej Rezerwy Federalnej, szykującej się do normalizacji polityki pieniężnej.
QE już pomaga
Ekonomiści Dyrekcji Generalnej KE ds. Gospodarczych i Finansowych przewidują obecnie, że gospodarki UE i strefy euro powiększą się w tym roku odpowiednio o 1,8 i 1,5 proc. po wzroście o 1,4 i 0,9 proc. w 2014 r., który i tak charakteryzował się wyraźną poprawą koniunktury w stosunku do poprzedniego roku. A w 2016 r. tempo wzrostu na Starym Kontynencie ma jeszcze przyspieszyć. Według KE gospodarki UE i eurolandu urosną wówczas odpowiednio o 2,1 i 1,9 proc.
Przed kwartałem, gdy KE po raz ostatni aktualizowała swoje prognozy, spodziewała się, że w tym roku gospodarka UE powiększy się o 1,7 proc., a eurolandu o 1,3 proc. Oprócz dwóch wspomnianych czynników – utrzymania się niskich cen ropy oraz deprecjacji euro – do rewizji prognoz Brukselę skłoniły też działania EBC. W marcu instytucja ta zdecydowanie zwiększyła skalę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE), dodając do listy skupowanych w ramach tego programu aktywów obligacje skarbowe państw eurolandu. Ten program, jak ocenia KE, przynosi nadspodziewanie dobre rezultaty. Przyczynił się m.in. do poprawy nastrojów na rynkach finansowych i wzrostu oczekiwań inflacyjnych, a dzięki temu obniżył realne koszty kredytu w strefie euro, zwiększając jego dostępność.
Polska w klubie „3+"
Polska, jak przewidują ekonomiści KE, będzie należała do jasnych punktów na mapie gospodarczej Europy. Ma być jednym z zaledwie czterech państw Unii, których PKB zarówno w tym, jak i w przyszłym roku powiększy się o ponad 3 proc.