Jak podał w środę GUS, indeks cen konsumpcyjnych (CPI) utrzymał się w czerwcu na takim samym poziomie jak w maju, a w porównaniu z czerwcem ub.r. spadł o 0,8 proc. To wynik zgodny z medianą prognoz ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". W maju roczna deflacja, utrzymująca się już od lipca ub.r., sięgała 0,9 proc.
Wyhamowanie deflacji to przede wszystkim skutek wolniejszego niż w poprzednich miesiącach spadku cen paliw (o 10,2 proc. r./r.) i żywności (o 1,7 proc. r./r.). W kolejnych miesiącach spadek cen w tych kategoriach powinien nadal zwalniać, a wraz z nim deflacja. Większość ekonomistów przewiduje, że w IV kwartale – w październiku lub listopadzie – indeks CPI zacznie rosnąć. Zadziałać powinien wówczas efekt niskiej bazy odniesienia, bo ceny paliw i żywności minima notowały właśnie w ostatnich miesiącach ub.r.
Nie jest to jednak jeszcze przesądzone. Jak zauważył Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce, na ceny ropy naftowej w najbliższych miesiącach ujemnie wpływać może porozumienie globalnych potęg gospodarczych z Iranem. Jego efektem będzie zniesienie sankcji ograniczających eksport irańskiej ropy, a to może wznowić jej przecenę.
Ekonomiści szacują, że bazowy CPI, nieobejmujący energii i żywności, wzrósł w czerwcu o 0,2 proc. rok do roku, w porównaniu z 0,4 proc. w maju (oficjalne dane opublikuje w czwartek NBP). Główną przyczyną obniżenia inflacji bazowej było wyhamowanie wzrostu cen usług telekomunikacyjnych do 1,4 proc. r./r., z 4,6 proc. w maju. Niezależnie od tego niska inflacja bazowa sugeruje jednak, że pomimo dynamicznego rozwoju polskiej gospodarki presja popytowa na ceny jeszcze się nie pojawiła.