Zgodnie z ustawą o NBP zarząd banku centralnego oprócz prezesa może liczyć od sześciu do ośmiu członków. Od kiedy w styczniu do RPP przeszedł Eugeniusz Gatnar, zarząd składał się z siedmiu osób.
Kadencja Glapińskiego w RPP wygasła 19 lutego. Do tego gremium został powołany sześć lat wcześniej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, któremu wcześniej doradzał. Z braćmi Kaczyńskimi jest związany od dawna. W 1990 r. był m.in. jednym z założycieli Porozumienia Centrum, a potem przez kilka lat wiceprzewodniczącym tego ugrupowania.
Glapiński od dawna uchodzi za niemal pewnego następcę Belki, którego kadencja dobiega końca w czerwcu. W styczniu w rozmowie z agencją Bloomberg przyznał, że jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem na stanowisko szefa NBP. Nominacja do zarządu banku centralnego, zdaniem części komentatorów, ma przygotować rynki na zmianę na czele NBP.
Choć pod koniec ub.r., jeszcze jako członek RPP, Glapiński zasygnalizował, że dalsze łagodzenie polityki pieniężnej nie jest wykluczone, przez co niektórzy ekonomiści zarzucali mu koniunkturalizm (było to w okresie, gdy politycy PiS sugerowali, że w NBP chętnie widzieliby gołębie, czyli zwolenników łagodzenia polityki pieniężnej), na rynkach finansowych jest oceniany dobrze. W styczniu w rozmowie z PAP deklarował, że niezależność banku centralnego jest „dogmatem, świętością uznawaną przez wszystkie strony sceny politycznej". We wspomnianym wywiadzie dla Bloomberga mówił zaś, że jest przywiązany do „konserwatywnej polityki pieniężnej".