W poprzedniej edycji raportu, opublikowanej w grudniu, bazylejska instytucja wskazywała, że spokój na rynkach finansowych kontrastuje z niestabilnością światowej gospodarki. Ostrzegała, że prędzej czy później ta rozbieżność będzie musiała zostać zasypana. Ostatnie miesiące, charakteryzujące się silnymi turbulencjami na rynkach finansowych, mogą być początkiem tego procesu.
W ocenie Claudio Borio, głównego ekonomisty BIS, inwestorzy uświadomili sobie, że banki centralne wyczerpały dostępne im narzędzia wspierania wzrostu. Eksperymentują wprawdzie z ujemnymi stopami procentowymi, ale ta polityka może wyrządzić światowej gospodarce więcej szkód niż korzyści. Raport BIS zawiera m.in. analizę dotychczasowych konsekwencji polityki ujemnych stóp, z której wynika, że w Szwajcarii doprowadziła ona paradoksalnie do wzrostu oprocentowania kredytów. W ten sposób banki kompensują sobie straty z tytułu ujemnego oprocentowania nadobowiązkowych rezerw w banku centralnym, którego nie chcą przerzucać na swoich deponentów. Alternatywą byłaby zgoda na spadek rentowności. „Jeśli ujemne stopy nie przekładają się na oprocentowanie kredytów dla firm i gospodarstw domowych, w dużej mierze tracą swoje uzasadnienie. Jednocześnie gdyby takie przełożenie miały, spadłaby rentowność banków" – napisali ekonomiści BIS.
Niemoc polityki pieniężnej jest o tyle niepokojąca, że „bank banków centralnych" dostrzega sygnały wysychania globalnego rynku kredytowego. Całkowite zadłużenie rządów, firm i gospodarstw domowych na koniec 2015 r. przekraczało 135 bln USD, w porównaniu z około 105 bln USD na koniec 2007 r. Choć ten wzrost zadłużenia sam w sobie jest zjawiskiem niepokojącym, stanowił jeden z motorów rozwoju światowej gospodarki po kryzysie finansowym. Tymczasem w II połowie ub.r. podaż niektórych form kredytu, np. międzynarodowych obligacji, zaczęła maleć.