Produkt krajowy brutto Polski powiększył się w II kwartale o 3,1 proc. rok do roku, po wzroście o 3 proc. w poprzednim kwartale – podał w piątek GUS. Jeszcze w czwartek wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński deklarował, że w całym 2016 r. wzrost PKB o 3,8 proc. – jak zapisano w ustawie budżetowej – jest możliwy. Ekonomiści rozwiewają jednak te złudzenia.
– Osiągnięcie wzrostu rzędu 3,8 proc. wymagałoby, aby w drugiej połowie roku wzrost przyspieszył do 4,5 proc., co z dzisiejszej perspektywy wydaje nam się nieosiągalne – powiedział Marcin Mazurek z mBanku. – Wyniki za pierwsze półrocze oznaczają, że nawet przy spodziewanej poprawie koniunktury w kolejnych dwóch kwartałach wzrost gospodarczy w całym roku nie przekroczy 3,4 proc. – wtóruje mu Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista banku Millennium.
Kolejny spadek inwestycji
Gdy GUS opublikował dane za I kwartał, ekonomiści powszechnie uważali, że spowolnienie wzrostu – z 4,3 proc. w IV kwartale ub.r. – to przejściowy efekt zastoju w inwestycjach, związanego z opóźnieniami w uruchamianiu funduszy z budżetu unijnego na lata 2014–2020. Wtedy przeciętnie oczekiwali, że w II kwartale PKB powiększy się o 3,5 proc., a w kolejnych kwartałach wzrost będzie jeszcze przyspieszał. Z czasem, pod wpływem danych miesięcznych z kwietnia, maja i czerwca, rewidowali te prognozy w dół. Ale jeszcze pod koniec lipca szacowali przeciętnie, że gospodarka urosła w II kwartale o 3,2–3,3 proc.
Co stoi za rozczarowującym odczytem, będzie wiadomo za dwa tygodnie, gdy GUS poda dane o strukturze wzrostu PKB. Prawdopodobnie jednak drugi kwartał z rzędu spadły nakłady inwestycyjne, zamiast zwiększyć się – jak przeciętnie szacowali ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści – o 0,3 proc. rok do roku.
– Według naszych szacunków głównym motorem wzrostu była konsumpcja prywatna, która zwiększyła się o około 3,5 proc. rok do roku, podczas gdy wkład eksportu netto i inwestycji do wzrostu PKB był bliski zera – ocenił Piotr Bielski, ekonomista z BZ WBK.