Minister finansów Paweł Szałamacha zakłada więc, że dochody w kasie państwa wyniosą 324,1 mld zł, czyli o 3,3 proc. więcej niż plan na ten rok, wydatki zaś sięgną 383,4 mld zł, czyli o 4 proc. więcej. Limit deficytu wyznaczono na 59,3 mld zł, co jest rekordowym poziomem. Jednocześnie deficyt całego sektora finansów publicznych ma się zmieścić w granicy poniżej 3 proc. PKB.
Według nieoficjalnych doniesień dochody z VAT mają wzrosnąć aż o 11 proc., uszczelnianie systemu podatkowego ma przynieść 10 mld zł dodatkowych wpływów, zaś stawki VAT nie zostaną obniżone od przyszłego roku.
Takie wyniki budżet ma osiągnąć przy założeniu, że realny wzrost PKB wyniesie w przyszłym roku 3,6 proc. wobec 3,4 proc. w 2016 r. (co ciekawe, jeszcze w czerwcu resort prognozował, że dynamika PKB w przyszłym roku sięgnie 3,9 proc., a w tym 3,8 proc.). Z kolei inflacja w 2017 r. ma sięgać 1,3 proc. Resort finansów prognozuje także, że przeciętne wynagrodzenie w gospodarce wzrośnie o 5 proc., a zatrudnienie o 0,7 proc.
Gospodarstwa domowe mają więc mieć więcej dochodów do dyspozycji, co w połączeniu z programem Rodzina 500+ ma się przyczynić do wzrostu spożycia prywatnego (nominalnie o 5,5 proc.).
– W 2017 r. warunki makroekonomiczne dla procesu gromadzenia dochodów budżetowych będą bardziej korzystne niż w 2016 r. Przewiduje się przyspieszenie tempa wzrostu PKB w ujęciu realnym oraz zmianę struktury wzrostu polegającą na zwiększeniu wkładu we wzrost popytu krajowego – komentuje resort finansów.