Obecnie Ministerstwo Rozwoju oczekuje zwyżki PKB o 3,4 proc. Jest jednak coraz bardziej prawdopodobne, że finalnie PKB urośnie jedynie o 2 proc., głównie za sprawą przedłużającego się spadku inwestycji.
Do końca pierwszej połowy roku większość publicznych i prywatnych instytucji zakładała, że polski PKB zwiększy się w tym toku co najmniej o 3,5 proc. Przykładowo czerwcowe szacunki Ministerstwa Rozwoju wskazywały na wzrost o 3,8 proc. Komisja Europejska w majowych prognozach oczekiwała tempa rozwoju na poziomie 3,7 proc.
Obecnie resort rozwoju spodziewa się wzrostu PKB o 3,4 proc. Potwierdził to wicepremier Mateusz Morawiecki w wypowiedzi z 12 października. O 0,4 pkt proc. w dół prognozę wzrostu naszej gospodarki zrewidowała też m.in. agencja ratingowa Moody's. Cały czas próżno jednak szukać wyraźnie bardziej pesymistycznych wskazań, choć ryzyko ich realizacji jest względnie wysokie.
W PKB podstawowe komponenty to konsumpcja prywatna, konsumpcja publiczna oraz inwestycje. Ich wkład w tworzenie PKB wynosi odpowiednio ok. 60 proc., 20 proc. i 20 proc. Oczywiście do tego mamy jeszcze eksport netto oraz zmianę zapasów, ale na chwilę pomińmy rolę tych komponentów.
Dane GUS za drugi kwartał pokazują, że PKB wzrósł o 3,1 proc. rok do roku. Ogólny wzrost konsumpcji, prywatnej i publicznej, sięgnął 3,5 proc. rok do roku, a inwestycje spadły o 4,9 proc. Z tego wynika, że wkład podstawowych komponentów we wzrost PKB wyniósł w zaokrągleniu odpowiednio 2,7 pkt proc. i -0,9 pkt proc., co łącznie daje wynik 1,8 proc. rok do roku. Skąd więc pojawiła się wartość 3,1 proc.? Wynika to z faktu, że finalny odczyt został podniesiony przez dodatni wkład eksportu netto na poziomie aż 0,8 pkt proc. Z kolei zmiana poziomu zapasów dodała do ostatecznego odczytu 0,5 pkt proc. Tymczasem wiele wskazuje na to, że udział tych dwóch ostatnich składowych PKB będzie zanikał.