Na koniec 2015 r., wynosił 919,7 mld zł, a więc ok. 80 mld zł mniej. Na koniec 2017 r. – zgodnie z planami rządu – dług ma się zwiększyć o kolejne 75 mld zł, do 1075 mld zł. Co ważne, nasze zadłużenie rośnie także w relacji do PKB. I tak o ile na koniec 2015 r. wynosiło 51,5 proc. PKB, o tyle obecnie – ok. 54 proc. PKB, a na koniec tego roku ma sięgnąć 55 proc. PKB. Wrócimy więc do poziomu z 2013 r., czyli sprzed demontażu OFE.
– Każdy dzień, gdy dług publiczny choć już bardzo wysoki, nadal rośnie, jest szkodliwy dla kraju – komentował prof. Leszek Balcerowicz. – Po pierwsze, działa jak hamulec systematycznego wzrostu gospodarczego, rodzi niepewność, która zniechęca do inwestowania. Po drugie, wraz z szybkim narastaniem długu rośnie ryzyko gwałtownego załamania gospodarki na skutek kryzysu fiskalnego, a kryzysy fiskalne są nadzwyczaj kosztowne – ostrzegał Balcerowicz.
Eksperci FOR podkreślali, że polski dług publiczny szybko rośnie w efekcie polityki prowadzonej przez rząd – utrzymywania wysokiego deficytu w finansach publicznych pomimo stosunkowo dobrej koniunktury gospodarczej. – To konsekwencje antyreform wprowadzonych przez ten rząd, które podnoszą zadłużenie i negatywnie odbijają się na gospodarce – mówił Andrzej Rzońca, główny doradca FOR. – Rząd nie ogranicza żadnych wydatków, ma to nastąpić dopiero w 2018 r., co jest mało wiarygodne – wtórował Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR.
– Rząd przede wszystkim liczy, że „wyrośniemy" z długu dzięki wzrostowi PKB. Co jednak ,jeśli gospodarka spowolni? – dodał Łaszek.
Jak mówił Rzońca, ryzyko turbulencji w gospodarce światowej i przez to w polskiej jest dosyć spore. – Odporność polskiej gospodarki na te wstrząsy jest osłabiana właśnie przez wysoki i wciąż narastający dług publiczny. Wystarczy rok gorszej koniunktury i otrzemy się o konstytucyjną granicę długu czyli 60 proc. PKB. Co wtedy zrobi rząd? Czy w ciągu jednego roku ograniczy deficyt, czy zacznie lekceważyć konstytucję? – pytał Rzońca.