W porównaniu z końcem 2016 r. dług zwiększył się jedynie o 6,3 mld zł, co wskazuje na bardzo niski przyrost. To znaczna odmiana w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy zobowiązania państwa rosły w rekordowo szybkim tempie – po listopadzie były o 88,8 mld zł wyższe niż na koniec 2015 r.

Resort finansów podaje dwie główne przyczyny niewielkiego przyrostu długu. Po pierwsze, znacznie niższe od oczekiwanych są potrzeby pożyczkowe budżetu państwa. – Jeszcze po październiku w kasie państwa mieliśmy nadwyżkę. Do końca roku zamieni się ona w deficyt, nie zmienia to jednak faktu, że nie trzeba pożyczać tak dużo pieniędzy jak planowano – wyjaśnia Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku.

– Po drugie zaś, o ile w zeszłym roku na wartość długu negatywnie wpływało osłabienie się naszej waluty, o tyle obecnie mocny złoty obniża poziom zadłużenia zagranicznego – dodaje Pogorzelski. Na koniec października, jak wyliczył resort finansów, złoty wobec euro umocnił się o 3,9 proc., wobec dolara o 12,6 proc., wobec franka szwajcarskiego – o 11,1 proc., a wobec jena – o 9,8 proc. W sumie zmiany kursów obniżyły dług Skarbu Państwa (do końca października) aż o 19,1 mld zł.

Sukcesywnie spada też udział zadłużenia zagranicznego (denominowanego w walutach obcych) w ogólnej sumie zobowiązań państwa i sięga już (tym razem to szacunki za listopad) 30,9 proc. wobec 34,9 proc. na koniec 2015 r. Tym samym można przyznać, że rząd PiS sukcesywnie realizuje zapowiedź mniejszego finansowania się za granicą.

Do końca roku – jak przewidują ekonomiści, zadłużenie państwa jeszcze wzrośnie, ale nie będą to jakieś ogromne przyrosty. – Zapewne będzie rosło wolniej niż nominalna wartość PKB – zauważa Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao. – W efekcie w relacji do PKB tzw. państwowy dług publiczny spadnie do ok. 50 proc. z 51,9 proc. na koniec 2016 r. – szacuje. acw