W I kwartale PKB Polski powiększył się o 5,1 proc. rok do roku (4,9 proc. po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych). Ten wynik, wyraźnie lepszy od oczekiwań ekonomistów, sugerował, że polska gospodarka jest odporna na spowolnienie w strefie euro za sprawą silnego popytu wewnętrznego, w tym inwestycyjnego. Na początku II kwartału koniunktura w Polsce nieco jednak osłabła, i to w dużej mierze pod wpływem czynników wewnętrznych.
Produkcja sprzedana przemysłu po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych zwiększyła się w kwietniu o 5,9 proc. rok do roku. To wynik lepszy niż w marcu (5,1 proc.), ale nieco gorszy niż średnio w I kwartale (6,2 proc.). Jednoznacznie rozczarowujący był natomiast wzrost produkcji budowlanej: po oczyszczeniu z czynników sezonowych wyniósł 17,1 proc. rok do roku, po 18,7 proc. w marcu. To najsłabszy wynik od czerwca ub.r.
Spadek dynamiki produkcji budowlanej ekonomiści wiążą m.in. z niedoborem pracowników w tym sektorze, ale też z wygasaniem boomu w inwestycjach infrastrukturalnych. Te zjawiska, jeśli się utrzymają, uwidocznią się w tempie rozwoju całej gospodarki.
– W II kwartale wzrost PKB Polski zwolni do 4,4 proc. rok do roku, a w kolejnych kwartałach do 4,2 i 3,9 proc. Od strony podażowej główną przyczyną słabnięcia wzrostu gospodarki będzie mniejsza aktywność w budownictwie – powiedział „Parkietowi" Marcin Luziński, ekonomista z BZ WBK. To prognozy dość pesymistyczne, ale stopniowego hamowania wzrostu gospodarczego oczekuje większość ekonomistów. Przeciętnie spodziewają się wzrostu PKB w bieżącym kwartale na poziomie 4,6–4,8 proc. rok do roku.