Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że wartość polskiego eksportu (licząc w euro) wzrosła w listopadzie o 3,6 proc. rok do roku, po zwyżce o 12,1 proc. w październiku.
Te szacunki formułowali jeszcze zanim okazało się, że produkcja przemysłowa w Niemczech w listopadzie spadła w ujęciu rok do roku o 4,8 proc., najbardziej od niemal dekady. Za głębszym spadkiem dynamiki eksportu w porównaniu do października, gdy dane zaburzył korzystny układ kalendarza, przemawiała m.in. listopadowa, pierwsza od czterech lat zniżka PMI w poniżej 50 pkt. Ankietowani na potrzeby tego wskaźnika menedżerowie polskich firm wskazywali m.in. na spadek wartości zamówień zza granicy.
„Polska gospodarka jest nadal relatywnie odporna na spowolnienie wzrostu popytu globalnego. Szczegółowe dane pokazały m.in. istotne wzrosty eksportu dóbr konsumpcyjnych, co może oznaczać, że ekspozycja Polski na dotychczasowe osłabienie popytu globalnego jest relatywnie niska, bo w dużej mierze dotyczy ono dóbr pośrednich" – zauważyli ekonomiści PKO BP w komentarzu do poniedziałkowych danych NBP dotyczących wyników handlu zagranicznego.
Bardziej, niż oczekiwali ekonomiści, zwiększyła się w listopadzie także wartość importu towarów. Licząc w euro, wzrosła ona o 9,9 proc. rok do roku, zamiast o 8 proc. W październiku import zwiększył się jednak jeszcze bardziej, aż o 17,5 proc.
- Od listopada 2017 r. import nieustannie rośnie w szybszym tempie niż eksport, co wpływa na stopniowe pogarszanie się salda wymiany handlowej – zauważył w komentarzu Piotr Piękoś, ekonomista z banku Pekao.