Portal wPolityce.pl podał, że – wedle jego ustaleń – minister Czerwińska pod koniec lutego w rozmowie z premierem Mateuszem Morawieckim podała się do dymisji, a szef rządu jej nie przyjął. Do zdarzenia miało dojść kilka dni po ogłoszeniu przez Jarosława Kaczyńskiego tzw. nowej „piątki" PiS.
– Dobrze, że resort finansów szybko zdementował te doniesienie – komentuje jeden z ekonomistów, prosząc o anonimowość. – W przeciwnym razie mogłoby to zostać odebrane przez rynek jako sygnał, że mamy poważne problemy w finansach publicznych. Bo skoro okazałoby się, że osoba odpowiedzialna za stan budżetu nie bardzo wierzy w bezproblemowe realizacje nowych obietnic wyborczych, to wzbudziłoby to duży niepokój wśród inwestorów – dodaje.
W środę reakcja rynków była chwilowa i niewielka, choć mogły w tym pomóc bardzo dobre dane z gospodarki realnej i stosunkowo dobre o wykonaniu budżetu państwa, który po lutym miał niewielki, wynoszący 0,8 mld zł, deficyt.
– Reakcja byłaby zapewne znacznie głębsza, gdyby do zmiany miało dojść na stanowisku premiera – zauważa z kolei inny ekonomista. – Na razie Mateusz Morawiecki, który jako były minister finansów kojarzony z sukcesem w uszczelnieniu systemu podatkowego i ograniczeniem deficytu finansów, wydaje się gwarantem, że będzie chciał się trzymać obowiązujących reguł i limitów fiskalnych – dodaje.
Także z informacji „Parkietu" wynika, że minister Czerwińska nie złożyła formalnego wniosku o dymisję. Jednak wiadomo, że między nią a premierem doszło do ostrego sporu. Szefowa finansów ostrzegała, że w efekcie realizacji „piątki" PiS może dojść do przekroczenie unijnego limitu dla deficytu, czyli 3 proc. PKB.