Rafał Benecki, ING Bank Śląski: Spowolnienie nie osłabi wzrostu płac

#PROSTOzPARKIETU| Rafał Benecki: w 2020 r. polska gospodarka urośnie o 3 proc.

Publikacja: 11.12.2019 19:47

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z Parkietu” był Rafał Benecki, główny ekon

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z Parkietu” był Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Foto: parkiet.com

Czy pamiętasz, jakie prognozy wzrostu PKB w 2019 r. dominowały rok temu? I jakie były wasze oczekiwania?

Byliśmy ostrożniejsi niż większość ekonomistów, oczekiwaliśmy wzrostu PKB o nieco ponad 3 proc.

Dokładnie o 3,5 proc., podczas gdy mediana prognoz wynosiła 3,8 proc. Wszystko wskazuje na to, że wzrost utrzymał się powyżej 4 proc. Co poszło inaczej, niż oczekiwaliście?

Ciekawostką było zachowanie się wszystkich gospodarek regionu w tym cyklu koniunkturalnym. W Niemczech doszło do recesji w przemyśle i silnego spowolnienia wzrostu gospodarczego. Gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej, w tym także sektor przemysłowy, radziły sobie dużo lepiej niż w przeszłości w podobnych warunkach.

Z czego to wynikało?

Ta odporność Polski i regionu w pewnym sensie świadczy o tym, że przeszliśmy do kolejnego etapu rozwoju. W krajach Europy Środkowo-Wschodniej udało się rozkręcić popyt wewnętrzny, który skompensował osłabienie popytu zewnętrznego. Znaczenie miała też struktura eksportu. To w największym stopniu dotyczy Polski. Nasza gospodarka jest mniej eksponowana na popyt z Azji i USA niż Niemcy. W dużym stopniu nasz eksport jest konsumowany na wewnętrznym rynku europejskim. To było pomocne w ostatnich kwartałach, gdy spowolnienie dotknęło przede wszystkim przemysłu, ale nie osłabiło mocno wewnętrznego popytu w Europie.

W Polsce popyt wewnętrzny ostatnio wyraźnie osłabł. Dotyczy to nie tylko inwestycji, ale też konsumpcji. Wyhamowanie jej wzrostu w III kwartale było sporą niespodzianką w kontekście dobrej koniunktury na rynku pracy, nowych transferów socjalnych i rekordowo dobrych nastrojów konsumentów. To był incydent czy początek trendu?

Myślę, że jednak początek trendu. Wygląda na to, że gospodarstwa domowe chcą więcej oszczędzać, a mniej wydawać. Konsumpcja rośnie o 1 pkt proc. wolniej, niż sugerowałaby dynamika dochodów gospodarstw domowych. To oznacza, że duża część tych dochodów jest oszczędzana, co przejawia się m.in. szybkim wzrostem depozytów. Jeśli ta sytuacja się utrzyma, czyli wzrost konsumpcji nie wróci do 5 proc. rocznie, tylko utrzyma się na poziomie nieco poniżej 4 proc., w 2020 r. PKB może wzrosnąć tylko o 3 proc.

Chciałoby się powiedzieć, że rozszerzenie programu 500+ i wypłata dodatków dla emerytów z makroekonomicznego punktu widzenia były marnotrawstwem pieniędzy, bo nie ochroniły gospodarki przed spowolnieniem. Z drugiej strony te oszczędności w dużej mierze trafiają na rynek obligacji skarbowych, obniżając koszty obsługi długu publicznego.

Tak, mamy do czynienia z dość absurdalną sytuacją. Rząd przekazuje gospodarstwom domowym pieniądze, które częściowo pożycza na rynku. Te zaś wydają je tylko częściowo, częściowo zaś lokują w bankach. A ponieważ podaż kredytu rośnie wolniej niż depozyty, banki inwestują te środki w obligacje skarbowe, czemu sprzyja to, że są one zwolnione z podatku bankowego. Czyli rząd kreuje płynność po to, żeby wróciła do niego za pośrednictwem gospodarstw domowych i sektora bankowego. Jeśli rząd będzie chciał w 2020 lub 2021 r. poprawić koniunkturę, zwiększając wydatki socjalne, to będą to prawdopodobnie transfery celowe, na konkretne wydatki.

Prognozowany przez was w 2020 r. wzrost PKB o 3 proc. to wciąż byłby dobry wynik w kontekście tego, co dzieje się w strefie euro. Nie unieważniałby tezy o dużej odporności polskiej gospodarki. Jak duże jest ryzyko, że ta odporność jednak zniknie i spowolnienie wzrostu będzie głębsze?

Tym, czego się obawiam, jest zachowanie inwestycji, które mogą rosnąć słabiej od oczekiwań. Inwestycje publiczne minęły już górkę, w przyszłym roku zaczną spadać. Z kolei dynamika inwestycji prywatnych raczej się nie poprawi. To, co dzieje się na Zachodzie, sprawia, że firmy pesymistycznie zapatrują się na przyszłość, a do tego boją się regulacyjnego ADHD i restrykcyjnej polityki podatkowej. Jeśli inwestycje rozczarują, mogą ściągnąć wzrost PKB poniżej 3 proc. Z drugiej strony pojawiają się pewne sygnały odbicia w globalnym przemyśle. Najbardziej może na tym zyskać Europa, która wcześniej najbardziej straciła. W Polsce mogłoby to mieć pozytywny wpływ na inwestycje, bo eksporterzy są zwykle najbardziej skłonni do inwestowania. Tu jest jednak sporo niewiadomych. To, czy globalne odbicie w przemyśle się utrzyma, zależy m.in. od polityki Donalda Trumpa, która jest nieprzewidywalna. Na korzyść wzrostu polskiej gospodarki, choć raczej w 2021 niż w 2020 r., mogą być działania rządu, np. duże projekty inwestycyjne, częściowo publiczne, a częściowo realizowane przez spółki Skarbu Państwa.

Hamowanie gospodarki zaczyna już osłabiać popyt na pracowników. Czy z czasem doprowadzi to do zahamowania wzrostu płac pomimo utrzymującego się niedoboru pracowników i dużej podwyżki płacy minimalnej?

Zakładam, że w przyszłym roku płace będą rosły w tempie około 7,5 proc. pomimo spowalniającej gospodarki. Widzimy, że firmy przed końcem roku starają się zawiesić podwyżki płac, co sprawia, że teraz wzrost wynagrodzeń hamuje w kierunku 6 proc. Z początkiem roku, wraz z podwyżką płacy minimalnej o 15 proc., dynamika płac podskoczy powyżej 7 proc. i na tym poziomie będzie się utrzymywać przez resztę roku.

Czy to oznacza, że spowolnienie nie stłumi inflacji? Będziemy mieli do czynienia z czymś na kształt stagflacji, czyli hamowaniem wzrostu gospodarczego połączonym z przyspieszającym wzrostem cen?

W naszej ocenie w 2020 r. inflacja wyniesie średnio około 3 proc., może nieco mniej. W głównej mierze będzie to skutek rosnącej inflacji bazowej, czyli nieobejmującej cen energii i żywności. Będzie za to odpowiadało kilka czynników, w tym wzrost kosztów pracy, także z powodu podwyżki płacy minimalnej. To najbardziej wpłynie na ceny usług. Do tego presja popytowa, choć osłabła, pozostaje dość silna. Inflacja bazowa w 2020 r. przekroczy 3 proc., a inflacja ogółem będzie podobna. Zakładamy tutaj, że nie będzie trzeci rok z rzędu suszy, ale gdyby tak się stało, inflacja przekroczy 3,5 proc., czyli górną granicę pasma dopuszczalnych odchyleń od celu.

Widoczne na rynku finansowym oczekiwania, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe, są nieuzasadnione?

Tak sądzę. Zarówno podwyżki stóp procentowych, jak i ich obniżki są mało prawdopodobne. Przeciwko podwyżkom przemawia to, że inne banki centralne idą raczej w przeciwnym kierunku. Z kolei obniżki stóp w warunkach inflacji na poziomie 3 proc. trudno byłoby uzasadnić. Zakładamy, że stopy pozostaną na niezmienionym poziomie przez dłuższy czas.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego