Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Nieruchomości w największych polskich miastach – podobnie zresztą jak w wielu innych europejskich metropoliach – drożeją w ekspresowym, często dwucyfrowym tempie. Tymczasem wedle oficjalnych danych inflacja, choć przyspiesza, pozostaje wyraźnie niższa. W Polsce wynosiła w ub.r. średnio 2,3 proc., w strefie euro zaś 1,2 proc. W tym roku może być wyższa, ale nie na tyle, aby wymusić zaostrzenie polityki pieniężnej.
Rozbieżność między sytuacją na rynku nieruchomości a inflacją może prowokować podejrzenia, że ta ostatnia jest źle mierzona. Wzrost cen mieszkań oznacza wzrost kosztów utrzymania – czyli spadek siły nabywczej pieniądza – którego wskaźniki inflacji najwyraźniej nie oddają. To może mieć poważne implikacje. Jeśli koszty utrzymania rosną szybciej, niż sugerują oficjalne miary inflacji, to może polityka pieniężna jest zbyt łagodna? Może presja inflacyjna znajduje ujście gdzieś indziej niż w cenach towarów i dóbr konsumpcyjnych uwzględnionych w oficjalnych wskaźnikach inflacji?
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Deficyt w kasie państwa po lipcu wynosił 156,7 mld zł wobec ok. 120 mld zł po czerwcu – podało Ministerstwo Finansów w czwartkowym komunikacie. Wciąż kuleją dochody z PIT, niespodziewanie spowolniły wpływy z VAT.
W lipcu ceny konsumpcyjne były o 3,1 proc. wyższe niż przed rokiem – potwierdził GUS swój wstępny szacunek. To wciąż dużo, ale nastąpił oczekiwany powrót inflacji do przedziału wahań celu NBP. A to otwiera pole do dalszych obniżek stóp procentowych.
Według szybkiego szacunku GUS, PKB niewyrównany sezonowo w II kwartale 2025 r. zwiększył realnie się o 3,4 proc. rok do roku wobec wzrostu o 3,2 proc. w analogicznym okresie 2024 r.
Produkt Krajowy Brutto (PKB; ceny stałe średnioroczne roku poprzedniego, niewyrównany sezonowo) wzrósł o 3,4% r/r w II kw. 2025 r. (wobec 3,2% wzrostu r/r w poprzednim kwartale), podał Główny Urząd Statystyczny (GUS) w szybkim szacunku tych danych.
Europejski fundusz odbudowy unijnych gospodarek po pandemii okrzyknięto drugim planem Marshalla. Znacząca część pieniędzy trafi do Polski.
Gdyby polski budżet było na to stać, moglibyśmy w ogóle zrezygnować z podatków, ale jeśli nas nie stać, to trzeba pytać czemu służyć mają kolejne ulgi – komentują ekonomiści prezydencki pomysł dużych ulg dla rodziców.