Taki obraz sytuacji w przemyśle maluje PMI, wskaźnik koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki firm. Nie potwierdzają go jak dotąd oficjalne dane na temat aktywności w polskim sektorze przemysłowym, ale epidemia koronawirusa może to szybko zmienić. Jej konsekwencje już zresztą są nad Wisłą odczuwalne.
W lutym, jak podała w poniedziałek firma IHS Markit, PMI w Polsce wzrósł w lutym do 48,2 pkt z 47,4 pkt w styczniu. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści spodziewali się przeciętnie nieco mniejszej zwyżki tego wskaźnika, do 47,8 pkt.
Zwyżka PMI nie oznacza jednak, że w polskim przemyśle sytuacja się poprawia. Każdy odczyt poniżej 50 pkt oznacza, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki przemysł przetwórczy kurczy się w ujęciu miesiąc do miesiąca, wskazania wyższe oznaczają zaś rozwój tego sektora. Dystans od tej granicy jest miarą tempa tych zmian. W tym świetle luty był już 15 miesiącem recesji w polskim przemyśle.
Na domiar złego, zwyżka PMI to częściowo odzwierciedlenie dłuższego czasu dostaw. Autorzy tego wskaźnika założyli, że takie zjawisko to zwykle przejaw szybkiego wzrostu popytu na produkty przemysłowe. Tym razem jednak czas dostaw wydłuża się – jak przyznają ankietowani menedżerowie firm – z powodu zaburzeń w łańcuchach dostaw spowodowanych koronawirusem.
Oficjalne dane dotyczące produkcji przemysłowej w Polsce jak dotąd wskazują co najwyżej na spowolnienie w tym sektorze. W 2019 r. dynamika produkcji wynosiła przeciętnie 4 proc. rok do roku, po 5,8 proc. w 2018 r. i 6,5 w 2017 r. W styczniu wyniosła zaledwie 1,1 proc. rok do roku, ale po wyeliminowaniu czynników o charakterze sezonowym była wyraźnie lepsza.