Jak podkreśliła w środowym komunikacie IHS Markit, zniżka PMI byłaby w marcu głębsza, gdyby nie to, że według ankietowanych firm czas dostaw był najdłuższy w historii badania. Zwykle wydłużanie się czasu dostaw jest przejawem silnego popytu na wyroby przemysłowe, stąd pozytywnie wpływa na PMI. Tym razem jednak jest to efekt zaburzeń wywołanych w krajowej i globalnej gospodarce przez epidemię koronawirusa. – Gdyby wskaźnik czasu dostaw nie zmienił się pomiędzy lutym i marcem, indeks PMI w przetwórstwie ukształtowałby się na poziomie o 1,7 pkt niższym – ocenił Jakub Olipra, ekonomista z Credit Agricole Bank Polska. Odczyt PMI na poziomie 40,7 pkt nadal byłby jednak nieco powyżej minimum z grudnia 2008 r. (38,3 pkt).
Przejściowa pomoc
To jednak niejedyny z powodów, aby marcowe wskazanie PMI oceniać jako optymistyczne. Ograniczenia mające na celu zahamowanie rozprzestrzeniania się koronawirusa, które paraliżują gospodarkę, rząd wprowadza stopniowo od połowy marca. Do tego czasu firmy przemysłowe pracowały normalnie. – Pełną skalę spowolnienia pokażą dopiero kwietniowe dane – ocenia w tym kontekście Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Jak dodaje, część polskich firm w ostatnich tygodniach otrzymała dodatkowe zlecenia z zachodniej Europy ze względu na ograniczone dostawy z Chin. W drugiej połowie marca cała Europa walczyła już jednak z epidemią, a popyt się załamał.
Odbicie będzie niemrawe
Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przed odczytem PMI przeciętnie szacowali, że produkcja sprzedana przemysłu zmalała w marcu o 2,1 proc. rok do roku, po wzroście o 4,9 proc. w lutym. Choć to oznaczałoby wyraźne pogorszenie koniunktury w sektorze, gorsze wyniki zdarzały się nawet w ub.r. Tak jak w przypadku PMI prognozy były jednak bardzo rozbieżne. Część ekonomistów liczyła się z tąpnięciem produkcji o kilkanaście procent rok do roku. Ale nawet jeśli nie doszło do tego jeszcze w marcu, stanie się to w kwietniu. – Łącznie w całym 2020 r. spodziewamy się spadku PKB o 4,5 proc., przy czym najgorszy będzie II kwartał. Zwykle po ustaniu katastrof naturalnych gospodarka bardzo szybko odbija, ale tym razem obawy firm i gospodarstw domowych o powrót epidemii wraz z jesiennym sezonem wirusowym ograniczą skalę odbicia wydatków konsumpcyjnych i inwestycyjnych – ocenia Benecki.
Odbicie w Chinach, gdy Korea i Japonia nadal doświadczają spadku koniunktury
Indeks PMI dla chińskiego przemysłu, liczony przez prywatne firmy Markit i Caixin, wzrósł z rekordowo niskiego lutowego poziomu 40,3 pkt do 50,1 pkt w marcu. Każdy jego odczyt powyżej 50 pkt oznacza ekspansję w branży. Średnia prognoz analityków mówiła o zwyżce do 45,5 pkt. Ten wskaźnik koncentruje się głównie na małych i średnich chińskich spółkach przemysłowych. Dzień wcześniej opublikowano indeks PMI dla chińskiego przemysłu liczony przez państwową organizację CFLP. Wzrósł on z 35,7 pkt w lutym do 52 pkt w marcu. To indeks koncentrujący się na dużych, głównie państwowych, spółkach.
Analitycy twierdzą, że zwyżki wskaźników koniunktury pokazują, że chiński przemysł wznowił operacje po restrykcjach związanych z epidemią. Wciąż jednak nie powrócił do normalnego poziomu aktywności.
– Produkcja przemysłowa się zwiększyła, ale zamówienia zmniejszyły. Od 21 lutego epidemia pogorszyła się poza Chinami. A pogarszająca się sytuacja za granicą do kolejny cios w popyt przemysłowy – twierdzi Zhengsheng Zhong, główny ekonomista CEBM Group.