Maciej Bukowski, prezes WiseEuropa: Nie jesteśmy przygotowani na drugą falę epidemii

#PROSTOzPARKIETU. - Skoro odmrażamy gospodarkę, trzeba też myśleć o wyłączeniu kroplówki dla firm - mówi dr Maciej Bukowski, prezes think tanku WiseEuropa.

Aktualizacja: 27.05.2020 20:04 Publikacja: 27.05.2020 19:36

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był dr Maciej Bukowski, prezes th

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był dr Maciej Bukowski, prezes think tanku WiseEuropa.

Foto: parkiet.com

Pod koniec kwietnia, gdy opublikował pan raport z rekomendacjami dotyczącymi wyprowadzania polskiej gospodarki na prostą po epidemii Covid-19, można było oczekiwać, że dzisiaj będziemy już daleko za szczytem zachorowań. Tak się nie stało, a mimo to rząd odmraża gospodarkę. Czy te decyzje są przedwczesne?

Znoszenie restrykcji przebiega podobnie jak w moich propozycjach, jeśli chodzi o kolejność. Ja jednak proponowałem, aby odmrażanie było warunkowe. Rząd jest zaś bliski spełnienia tylko jednego z tych warunków: dotyczącego liczby testów. Obecnie wykonujemy powyżej 20 tys. testów dziennie. Ja jednak miałem nadzieję, że odmrażanie się zacznie, gdy odsetek wyników pozytywnych będzie poniżej 1 proc. Tak nie jest. Liczba identyfikowanych zachorowań jest kilkukrotnie wyższa, niż zakładałem. Nie jest to tylko kwestia wybuchu epidemii na Śląsku. Jeśli lato nie pomoże, możemy zostać jedynym krajem w Europie, który przeżywa kłopoty z Covid-19 mimo tego, że zamroziliśmy gospodarkę i ponieśliśmy tego koszty. To nie jest jeszcze stuprocentowo pewne, ale coraz więcej wskazuje na to, że otwieranie nam nie wychodzi.

Dlaczego tak się dzieje?

Częściowo to jest wynik błędów z przeszłości. Zbyt wolno rozwijaliśmy testowanie, a biorąc to pod uwagę, wprowadziliśmy zbyt łagodne ograniczenia. Nie mając pełnych możliwości testowania i wyłapywania wszystkich dużych ognisk, powinniśmy byli wprowadzić jeszcze większe restrykcje. Wtedy wirus mógłby po prostu wymrzeć. Na to nakłada się nie najlepsza polityka informacyjna rządu. Sama zapowiedź znoszenia obowiązku noszenia maseczek wpłynęła na zachowanie ludzi, podkopała przekonanie o sensowności tego obowiązku. Rząd musi oczywiście odpowiadać na to, że ludzie źle znoszą utrzymywane długo restrykcje. Ale to jest wzajemne. Na Słowacji, gdzie obecną fazę epidemii zdławiono bardzo skutecznie, przedstawiciele rządu i pani prezydent nie pokazywali się publicznie bez maseczki.

Co się stanie, jeśli liczba zachorowań nie zacznie wkrótce maleć albo zmaleje, ale przejściowo, a jesienią pojawi się kolejna fala epidemii?

Nie można wykluczyć optymistycznego scenariusza, w którym wirus nie przetrwa lata. Ale jeśli tak się nie stanie, to na ewentualną drugą falę epidemii nie jesteśmy przygotowani. Nie uzyskaliśmy zdolności testowania, która pozwoliłaby nam na otworzenie gospodarki z zachowaniem pewności, że nawet jeśli liczba zakażeń wzrośnie, to szybko się ustabilizuje, że nie dojdzie do ich eksplozji. Ta zdolność pojawiłaby się, gdybyśmy co najmniej podwoili obecny poziom testowania, do 45–50 tys. dziennie. Jeśli to się nie uda, możliwe, że będzie trzeba wprowadzić lockdown ponownie, tym razem ścisły.

Wspomniał pan o kosztach zamrożenia aktywności. Na razie wydaje się, że są one ograniczone. Działania rządu, które miały zapobiec fali bankructw firm oraz lawinie zwolnień, zdały egzamin?

Rząd przygotował tarczę osłonową relatywnie dobrze, nie gorzej niż inne kraje. Ale jest złudzeniem, że tego typu tarcze zapobiegną całkowicie bankructwom i zwolnieniom. Z czasem nawet te firmy, które korzystają ze wsparcia, mogą zacząć zwalniać pracowników. To jest optymalne zachowanie firmy w czasie kryzysu, który jest zawsze okazją do restrukturyzacji. Można powiedzieć, że tarcze antykryzysowe pozwoliły uniknąć bardzo głębokiej, gwałtownej depresji, ale nie zapobiegną one normalnej recesji. Mam przez to na myśli stopniowe budowanie bezrobocia i około dwóch lat bardzo wolnego wzrostu. Trzeba by dużo szczęścia, żeby doszło w Polsce do szybkiego odbicia aktywności gospodarczej i powrotu wzrostu PKB w okolice 3–4 proc.

Pomoc dla firm jest dość kosztowna i niesie ze sobą pewne zagrożenia, np. związane z podtrzymywaniem przy życiu nieproduktywnych firm. Kiedy tę kroplówkę będzie trzeba wycofać?

Skoro otwieramy gospodarkę, to kroplówkę dla firm należałoby odciąć. Chodzi o kroplówkę rozumianą jako subsydiowanie zatrudnienia. Te wydatki będą musiały zostać zastąpione innymi, stymulacyjnymi. O tym mówi też Unia Europejska. Ale to będzie już inna polityka, przeznaczona dla zwycięzców. Zamiast ratować każdą firmę, która popadła w kłopoty w związku z epidemią, będzie trzeba wspierać podmioty, które potrafią odpowiedzieć na pakiety stymulacyjne.

Jakie działania stymulacyjne ma pan na myśli?

Przede wszystkim trzeba stworzyć firmom możliwości dostosowania się. To oznacza większą elastyczność zwalniania i zatrudniania pracowników. To pozwoli szybciej odbudować popyt zagregowany w gospodarce i produkcję. Drugą kwestią są impulsy inwestycyjne. Tu narzucają się dwie sfery: tzw. zielony wzrost i cyfryzacja. Obie dobrze się nadają do stymulowania gospodarki. Wiatraki można stosunkowo szybko wybudować, szybko można też docieplać budynki i kłaść światłowody czy rozwijać infrastrukturę 5G. To oznacza, że takie inwestycje dadzą wielu ludziom pracę, a jednocześnie mają charakter modernizacyjny. Mamy zresztą na tych polach zarówno zobowiązania, jak i potrzeby. Skoro mamy zwiększać wydatki, to róbmy to w sposób, który ma długookresowy sens.

W raporcie podkreśla pan, że koszty walki z kryzysem muszą być równo rozłożone: między firmy i pracowników, między aktywnych zawodowo i emerytów itd. Czy pańskim zdaniem ta równowaga jest jak dotąd zachowana?

Raczej nie. Bezrobotni zostają gdzieś z tyłu. Jest wprawdzie w rządzie pomysł podwyższenia zasiłku dla bezrobotnych, ale ja sugerowałbym znacznie większą podwyżkę, za co ceną byłaby liberalizacja prawa pracy. Moim zdaniem rządowi można też wytknąć to, że milczy na temat transferów społecznych, podtrzymując przekonanie, że świadczenia w rodzaju 13. i 14. emerytury zostaną utrzymane. Ja proponuję reformę specjalnych systemów emerytalnych: sędziowskiego, prokuratorskiego, mundurowego, górniczego. Koszty tych bardzo silnie subsydiowanych systemów trzeba ograniczyć, żeby zrobić w budżecie miejsce na dodatkowe wydatki, na przykład na służbę zdrowia.

Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Sławomir Dudek, prezes IFP: Polska ma najwyższy przyrost długu w Unii
Gospodarka krajowa
Wydatki świąteczne wciąż rosną, choć wolniej