Taki obraz sytuacji w przemyśle maluje PMI, wskaźnik koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw. W maju, jak podała w poniedziałek firma IHS Markit, wzrósł on do 40,6 pkt z 31,9 pkt w kwietniu. Ten ostatni odczyt był najsłabszy w historii PMI, sięgającej 1998 r.
Majowa zwyżka była wyraźnie większa niż oczekiwali ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści. Przeciętnie spodziewali się oni odczytu na poziomie 36 pkt, tylko jeden (z 25) uczestników ankiety liczył się z odczytem powyżej 40 pkt. PMI w polskim przemyśle odbił się też silniej niż np. w przemyśle Niemiec (do 36,8 pkt z 34,5 pkt w kwietniu).
Każdy odczyt poniżej 50 pkt oznacza jednak, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki przemysł przetwórczy kurczy się w ujęciu miesiąc do miesiąca. Dystans od tej granicy to miara tempa tych zmian. W tym świetle w maju recesja w polskim przemyśle była wciąż bardzo głęboka. Tylko cztery razy od 1998 r. PMI w Polsce był niżej.
Na domiar złego konstrukcja PMI sprawia, że w obecnych warunkach maluje on nadmiernie optymistyczny obraz sytuacji w przemyśle. Na wskaźnik ten pozytywnie wpływa wydłużanie się czasu dostaw, bo zwykle jest to przejaw silnego popytu na wyroby przemysłowe. W maju ankietowane przez IHS Markit polskie firmy ponownie zadeklarowały wydłużenie się czasu dostaw, ale tym razem był to efekt zaburzeń wywołanych w krajowej i globalnej gospodarce przez epidemię koronawirusa.