Inflacja w Polsce wyhamowała w sierpniu do 2,9 proc. rocznie, z 3 proc. w lipcu. Choć to wynik nieco niższy niż przeciętne szacunki ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet", nie jest niespodzianką. Inflacja hamuje bowiem stopniowo od początku pandemii Covid-19. Dotąd jednak towarzyszył temu wzrost tzw. inflacji bazowej, nieobejmującej cen energii i żywności, a przez to ściślej powiązanej z procesami cenowymi w krajowej gospodarce. W sierpniu inflacja bazowa najprawdopodobniej spadła po raz pierwszy od grudnia 2018 r.
Na Zachodzie już deflacja
Opublikowany we wtorek przez GUS szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) w sierpniu ma charakter wstępny, jest więc ubogi w szczegóły. Wynika z niego, że do spadku inflacji przyczynił się m.in. wolniejszy niż w lipcu wzrost cen żywności i napojów bezalkoholowych. Wyniósł 3 proc., po 3,9 proc. w lipcu. Jednocześnie jednak wyraźnie wyhamowała przecena paliw do prywatnych środków transportu. Ich ceny zmalały w sierpniu o 12,3 proc. rok do roku, w porównaniu z 16,1 proc. w lipcu. A to sugeruje, że wyhamował też wzrost cen w innych kategoriach, co oznaczałoby spadek inflacji bazowej.
Po wtorkowym odczycie CPI ekonomiści szacują, że inflacja bazowa zmalała w sierpniu do 4–4,1 proc., z najwyższego od 20 lat poziomu 4,3 proc. w lipcu. Jeszcze w poniedziałek ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie oceniali, że inflacja bazowa wyniosła w sierpniu 4,2 proc. (oficjalne dane na ten temat NBP opublikuje w połowie miesiąca).
„Obecnie prognozujemy, że na koniec roku inflacja bazowa obniży się w okolice 3 proc. rok do roku, a główny wskaźnik inflacji znajdzie się blisko celu NBP (2,5 proc.)" – napisał w komentarzu do wtorkowych danych Adam Antoniak, ekonomista z Banku Pekao.