W dużej mierze wynikał on z ostrożności konsumentów, nie zaś z mniejszych możliwości dokonywania zakupów. To wnioski z analizy danych dotyczących płatności kartami, przeprowadzonej przez ekonomistów z banku Santander.
Podział kraju na zielone, żółte i czerwone strefy w zależności od liczby wykrywanych przypadków Covid-19 obowiązywał od połowy sierpnia do soboty, gdy czerwoną strefą stał się cały kraj. Wcześniej, w połowie października, rząd wyraźnie zaostrzył antyepidemiczne restrykcje obowiązujące w tej strefie, wprowadzając m.in. limity klientów w sklepach, zakazując organizacji imprez okolicznościowych oraz zamykając kluby fitness i baseny.
Szacunki ekonomistów z Santandera pokazują, że nawet bez tych dodatkowych obostrzeń to, do jakiej strefy zaliczane były gminy, miało wpływ na zachowanie konsumentów. W żółtych strefach ich wydatki były o 2–2,5 proc. niższe niż w strefach zielonych, a w czerwonych o 3,5–4 proc. niższe. Najbardziej, nawet o ponad 20 proc., malały wydatki na rekreację, a w dalszej kolejności na usługi gastronomiczne. Po powrocie gminy do zielonej strefy wydatki szybko wracały do normy, nie było jednak widać nadrabiania zaległości zakupowych.
Analitycy z Santandera szacują, że jeśli cały kraj pozostanie czerwoną strefą do końca grudnia, to konsumpcja zmaleje o około 3,5 proc. w porównaniu ze scenariuszem, w którym cały kraj byłby „zielony". To zaś ograniczyłoby roczną dynamikę PKB o około 1–1,5 pkt proc. To jednak nie oznacza, że w takim stopniu należy teraz zrewidować prognozy na IV kwartał, bo te uwzględniały już pewne restrykcje. Ekonomiści z Santandera obecnie oceniają, że PKB Polski zmaleje w tym okresie o 3,2 proc. rok do roku, zamiast o 2,6 proc., jak sądzili na początku października. Dla porównania, w III kwartale PKB w ich ocenie spadł o 1,9 proc. rok do roku.
To, że obecnie restrykcje obowiązują w całym kraju i są silniejsze niż w okresie analizowanym przez ekonomistów z Santandera, może oznaczać, że spadek konsumpcji będzie nawet głębszy, niż sugerują ich szacunki. – Dość oczywiste jest, że spadek wydatków będzie mocniejszy w zamkniętych sektorach gospodarki, np. w gastronomii. A długi czas występowania restrykcji będzie przekładał się na sytuację na rynku pracy, co może obniżać siłę nabywczą konsumentów – przyznaje Marcin Luziński z zespołu analiz makroekonomicznych Santandera. – Z drugiej strony, rozszerzenie restrykcji na cały kraj może zmniejszyć chęć obywateli do ich przestrzegania, osłabiając ich negatywny wpływ na konsumpcję – dodaje. GS