W październiku produkcja przemysłowa w Polsce wciąż rosła, ale niemrawo. Spowolnienie to efekt słabości krajowego popytu, ale też problemów kadrowych firm w związku z kwarantannami pracowników. Sytuację w przemyśle ratuje eksport.
Taki obraz sytuacji w przemyśle maluje PMI, wskaźnik koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw. W październiku, jak podała w poniedziałek firma IHS Markit, utrzymał się on na wrześniowym poziomie 50,8 pkt.
Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się zbliżonego wyniku, przeciętnie na poziomie 50,9 pkt. Mimo to poniedziałkowe dane IHS Markit są rozczarowujące. Każdy odczyt PMI powyżej 50 pkt oznacza teoretycznie, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki przemysł przetwórczy rozwija się w ujęciu miesiąc do miesiąca, dystans od tej granicy to miara tempa tych zmian. Październikowy wynik sugeruje więc, że polski przemysł wciąż się rozwija, ale wyraźnie wolniej niż w lipcu, gdy gospodarka wracała do formy po wiosennym zamknięciu. Wtedy PMI sięgnął 52,8 pkt. Tymczasem w przemyśle niemieckim koniunktura z miesiąca na miesiąc jest coraz lepsza. PMI w październiku sięgnął tam najwyższego od marca 2018 r. poziomu 58,2 pkt. To w dużej mierze skutek ożywienia gospodarczego w Chinach, gdzie – mierząc PMI – przemysł jest w najlepszej kondycji od 2011 r.
Czasowe przyjęcia
Niepokojące są też szczegółowe wyniki ankiety wśród menedżerów polskich firm, na której bazuje PMI. Sugerują one, że wzrost produkcji praktycznie ustał w związku z pierwszym od czerwca br. spadkiem wartości nowych zamówień. To odzwierciedlenie słabnącego pod wpływem pogarszającej się sytuacji epidemicznej popytu wewnętrznego. Zamówienia eksportowe rosły bowiem najszybciej od początku 2018 r.