We wtorek MFW przedstawił zaktualizowane prognozy dla światowej gospodarki. Są one bardziej optymistyczne od tych ze stycznia, ale też od tych z października. Przewidywania dla Polski niewiele się jednak zmieniły, jeśli weźmiemy pod uwagę cały okres 2020–2022. To oznacza, że MFW pozostaje dość pesymistyczny. Obecnie sądzi, że w 2021 r. PKB Polski zwiększy się o 3,5 proc. To byłby wynik słabszy, niż oczekuje większość polskich ekonomistów. Są jakieś powody do takiego pesymizmu? Z zewnątrz widać coś, czego my nie chcemy brać pod uwagę?
MFW nie jest jedyną instytucją, która prezentuje takie ostrożne prognozy. Wzrostu PKB Polski w tym roku o sporo mniej niż 4 proc. spodziewa się też np. agencja Moody's. Domyślam się, że głównym wyjaśnieniem tych prognoz jest duża ostrożność w ocenie tego, kiedy i jak mocno szarpnie wzrost gospodarczy, gdy pozbędziemy się obaw związanych z pandemią. My pomimo niedawnej rewizji prognoz w dół uważamy wciąż, że możliwy jest wzrost w tym roku o ponad 4 proc. Opiera się to jednak na założeniu, że w II połowie roku wzrost PKB w ujęciu kwartał do kwartału mocno przyspieszy. Wiemy już bowiem, że w I półroczu ścieżka wzrostu będzie raczej płaska z powodu pełzającego lockdownu.
Biorąc pod uwagę to, jak przebiega u nas akcja szczepień i jak radzimy sobie z trzecią falą epidemii, jak duże jest ryzyko, że w III albo IV kwartale rząd będzie znów musiał wprowadzać ograniczenia aktywności ekonomicznej, aby stłumić kolejną falą covidu?
Nie możemy tego wykluczyć, ale głównie dlatego, że wykluczyć nie możemy nagłych zwrotów w rozwoju pandemii, na przykład pojawienia się nowych mutacji wirusa odpornych na szczepionki. Ale zakładając, że tak nie będzie, to nie spodziewam się, aby konieczne było ponowne wprowadzanie ograniczeń. Jest bardzo prawdopodobne, że proces szczepień mocno rozkręci się w najbliższych miesiącach i w efekcie do późnego lata albo wczesnej jesieni osiągniemy taki poziom odporności w populacji, który będzie nas chronił przed kolejną dużą falą zachorowań. Nasz bazowy scenariusz zakłada więc, że obecna faza restrykcji, nawet jeśli będzie się przedłużała – a zakładam, że przed majówką się nie skończy – będzie już ostatnią o istotnym wpływie na gospodarkę.