Stopa referencyjna NBP wynosi od maja 2020 r. 0,1 proc. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści jednomyślnie oczekiwali, że majowe posiedzenie RPP, które odbyło się w środę, nie przyniesie żadnych zmian.
Teoretycznie do odejścia od rekordowo łagodnej polityki pieniężnej RPP skłaniać mogłaby przyspieszająca inflacja. W kwietniu, jak oszacował wstępnie GUS, wyniosła 4,3 proc., wyraźnie przebijając prognozy ekonomistów. Po tych danych wielu z nich zrewidowało swoje scenariusze inflacyjne. Nie brakuje prognoz, wedle których średnio w 2021 r. inflacja wyniesie 4 proc., po 3,2 proc. w 2020 r. W 2022 r. prawdopodobnie wzrost cen nieco wyhamuje, ale wciąż będzie wyraźnie powyżej celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5 proc., a być może także powyżej górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od tego celu (3,5 proc.).
Z drugiej strony, polska gospodarka wciąż zmaga się z konsekwencjami pandemii. I choć już w tym kwartale rozpocznie się prawdopodobnie silne ożywienie, to są to wciąż tylko oczekiwania. Na to w środowym komunikacie zwróciła uwagę RPP. „Dostępne prognozy wskazują, że w najbliższych kwartałach nastąpi ożywienie koniunktury, choć skala i tempo tego ożywienia są obarczone niepewnością. Głównym źródłem niepewności pozostaje dalszy przebieg pandemii i jej wpływ na koniunkturę w kraju i za granicą” – napisała.
Część obserwatorów polityki pieniężnej w majowym komunikacie RPP dostrzegło jednak oznaki zaniepokojenia rosnącą inflacją. Zabrakło w nim bowiem zdania, obecnego jeszcze w kwietniowym komunikacie, że „polityka pieniężna NBP (…) stabilizuje inflację na poziomie zgodnym z celem inflacyjnym NBP w średnim okresie”. Zdaniem ekonomistów z banku Pekao, ta zmiana sprawia, że komunikat można odbierać jako bardziej „jastrzębi” od poprzednich. „RPP mrugnęła i zaczęła małymi kroczkami zaostrzać retorykę” – zauważyli na Twitterze.