Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w maju o 10,1 proc. rok do roku, najbardziej od 2008 r., po zwyżce o 9,9 proc. w kwietniu. W obu miesiącach wyraźnie widoczny był efekt niskiej bazy odniesienia z wiosny ub.r. Wtedy bowiem w ciągu dwóch miesięcy przeciętne wynagrodzenie zmalało łącznie o około 7 proc., m.in. wskutek zawieszenia przez firmy wypłat zmiennych części płac i wykorzystania tzw. postojowego.
O tym, że bez niskiej bazy odniesienia dynamika wynagrodzeń wiosną br. byłaby sporo niższa, świadczyć może to, że w maju, podobnie jak wcześniej w kwietniu, przeciętne wynagrodzenie spadło w ujęciu miesiąc do miesiąca w zgodzie z sezonowym wzorcem. Jak szacują ekonomiści z PKO BP, po odfiltrowaniu efektu niskiej bazy płace w sektorze przedsiębiorstw rosły w ostatnich miesiącach w tempie około 6 proc. rok do roku.
To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę to, że gospodarka dopiero wychodzi z pandemicznego kryzysu. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w maju 5637 zł brutto. A to oznacza, jak zauważyli ekonomiści z BNP Paribas Bank Polska, że poziom płac jest już taki, jaki byłby, gdyby rosły one stale w tempie zgodnym z przedpandemicznym trendem.
Efekty rozmrażania
Na to, że rynek pracy jest na dobrej drodze, aby otrząsnąć się z covidowego wstrząsu, wskazuje też szybki wzrost popytu na pracowników. Jak podał w piątek GUS, przeciętne zatrudnienie (tzn. przeliczone na pełne etaty) w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami, zwiększyło się w maju o 0,3 proc. wobec kwietnia. W ciągu miesiąca w przedsiębiorstwach przybyło 21,5 tys. etatów. Lepszego maja pod tym względem jeszcze w Polsce nie było.