Polska gospodarka ma za sobą spektakularne odbicie PKB. Ten najszerszy wskaźnik aktywności ekonomicznej w II kwartale prawdopodobnie odbił się o co najmniej 10 proc., a być może nawet o blisko 14 proc. w stosunku do tego samego okresu 2020 r. Takiego wyniku w bieżącym stuleciu jeszcze nie odnotowaliśmy. I nie był to tylko efekt niskiej bazy odniesienia, spowodowanej załamaniem PKB wiosną ub.r. w związku z pierwszą falą antyepidemicznych restrykcji. Także w stosunku do pierwszych miesięcy br. aktywność ekonomiczna nad Wisłą wyraźnie podskoczyła. Ekonomiści z mBanku szacują, że tak liczony wzrost wyniósł od 2,5 do 4 proc., po 1,1 proc. w I kwartale.
Tak można podsumować publikowane w ostatnich dniach przez GUS dane dotyczące sytuacji w głównych sektorach polskiej gospodarki. Sugerują one również, że zmienia się charakter ożywienia. O ile w pierwszych miesiącach br. kołem zamachowym gospodarki był eksport, co przejawiało się szybkim wzrostem produkcji sprzedanej przemysłu, o tyle obecnie pierwsze skrzypce gra popyt wewnętrzny, zarówno konsumpcyjny, jak i inwestycyjny.
Boom konsumpcyjny
O tym, że nad Wisłą trwa konsumpcyjny boom, świadczą opublikowane w środę wyniki sprzedaży detalicznej w czerwcu. W ujęciu realnym (czyli w cenach stałych) zwiększyła się ona o 8,6 proc. rok do roku. W poprzednich trzech miesiącach sprzedaż rosła wprawdzie średnio w tempie niemal 17-procentowym, a na tym tle czerwcowy wynik wygląda rozczarowująco. Ale tak wysoka roczna dynamika sprzedaży wiosną była w dużej mierze efektem niskiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy aktywność w handlu zamarła pod wpływem pierwszej fali antyepidemicznych ograniczeń. W czerwcu tego efektu już nie było. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie spodziewali się w związku z tym spadku dynamiki sprzedaży do 8,4 proc. rok do roku.
Otwarcie sklepów w galeriach handlowych po ograniczeniach związanych z trzecią falą Covid-19 nastąpiło z początkiem maja. Wtedy też nastąpił gwałtowny wzrost sprzedaży detalicznej w porównaniu z kwietniem: po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych zwiększyła się ona o 12,2 proc. i znalazła się na poziomie najwyższym w historii. W czerwcu tak liczona sprzedaż ponownie wzrosła, choć tylko o 0,8 proc. Ekonomiści są zgodni w ocenach, że i tak świadczy to o utrzymującym się silnym popycie konsumpcyjnym. W rzeczywistości rośnie on zapewne szybciej niż sprzedaż detaliczna, która odzwierciedla tylko wydatki na towary w sklepach zatrudniających co najmniej dziesięć osób. Tymczasem w czerwcu, jak sugerują dane banków dotyczące płatności kartami, szczególnie szybko rosły wydatki na usługi, m.in. gastronomiczne.