To już druga z rzędu zaskakująca decyzja RPP. W październiku wbrew wcześniej wysyłanym sygnałom, że polityka pieniężna pozostanie na razie bez zmian, Rada podwyższyła stopę referencyjną z 0,1 do 0,5 proc. Takiego zwrotu nie oczekiwał wówczas żaden z 23 zespołów ekonomistów uczestniczących w ankiecie „Parkietu". Po październikowej decyzji część ekonomistów uznała, że w listopadzie RPP nie będzie kontynuowała zaostrzania polityki pieniężnej. Te oczekiwania zmienił piątkowy szacunek GUS, wedle którego inflacja w październiku wyniosła 6,8 proc. rok do roku, po 5,9 proc. we wrześniu. Po tych danych ekonomiści zgodnie uznali, że RPP w listopadzie znów podniesie stopy. Spodziewali się jednak ruchu o 0,25 lub 0,50 pkt proc.
Inflacja daleko od celu
Przed listopadową decyzją, RPP zapoznała się z nowymi prognozami Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP. Wynika z nich, że w tym roku inflacja najprawdopodobniej wyniesie 4,9 proc. (to środek przedziału, w którym będzie z 50-proc. prawdopodobieństwem), a w kolejnych latach 5,8 proc. oraz 3,7 proc. Poprzednie prognozy, z lipca, wskazywały na znacznie niższą inflację. W tym roku miała ona wynieść 4,2 proc., a w kolejnych latach spaść do 3,3 i 3,4 proc.
Nowe prognozy DAiBE sugerują, że – przy założeniu braku zmian w polityce pieniężnej – inflacja jeszcze za dwa lata będzie, średnio rzecz biorąc, nie tylko powyżej celu NBP (2,5 proc.), ale nawet powyżej górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od tego celu (3,5 proc.). To prawdopodobnie był główny argument na rzecz listopadowej podwyżki stóp procentowych. W ocenie ekonomistów z mBanku ta decyzja może sprawić, że w 2023 r. inflacja znajdzie się jednak w paśmie dopuszczalnych odchyleń od celu NBP.
To nie znaczy, że kolejnych podwyżek stóp procentowych już nie będzie. Na konferencji prasowej po posiedzeniu RPP prezes NBP Adam Glapiński kilkakrotnie zapewniał, że gremium to zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby sprowadzić inflację do celu w średnim terminie. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie oceniają zaś, że w tym celu stopa referencyjna NBP powinna wzrosnąć do około 2,8–2,9 proc.
Ożywienie nieco słabsze
W komunikacie RPP podkreśla, że inflacja „wynika w głównej mierze z oddziaływania czynników zewnętrznych i niezależnych od krajowej polityki pieniężnej, w tym istotnie wyższych niż przed rokiem cen surowców energetycznych i żywnościowych na rynkach światowych, wcześniejszych podwyżek cen energii elektrycznej i opłat za wywóz śmieci oraz globalnych zaburzeń w transporcie i funkcjonowaniu łańcuchów dostaw". Rada przyznaje też jednak, że na inflację dodatnio wpływa także „trwające ożywienie gospodarcze, w tym popyt stymulowany wzrostem dochodów gospodarstw domowych". Zwraca też uwagę na to, że ze względu na korzystną sytuację na rynku pracy istnieje ryzyko utrwalenia się inflacji na podwyższonym poziomie nawet wtedy, gdy szoki podażowe wygasną. I to właśnie temu zapobiec mają tegoroczne podwyżki stóp procentowych, które zaczną oddziaływać na gospodarkę z opóźnieniem kilku kwartałów.