W tym roku, według danych Randstad, zapotrzebowanie na pracowników sezonowych w handlu detalicznym jest nawet kilka razy mniejsze niż w 2019 r. i utrzymuje się na poziomie z 2020 r. Co prawda sklepy nadal szukają przed świętami dodatkowych pracowników, m.in. do rozkładania towaru, ale – przynajmniej na razie – na mniejszą skalę niż przed wybuchem pandemii.
– Widać, że firmy przyglądają się sytuacji i popytowi, podejmują decyzje dotyczące zatrudnienia później niż w latach ubiegłych – twierdzi Ewa Klimczuk z Gi Group, dodając, że oczekiwany wzrost sprzedaży w centrach handlowych czy hurtowniach wymaga dodatkowych osób do wykładania towaru, prac inwentaryzacyjnych, do pakowania prezentów. Potrzeba też będzie więcej sprzedawców, pracowników porządkowych, ochroniarzy, a także hostess i animatorów zabaw w przebraniu Mikołaja, aniołka czy śnieżynki. Te dwie ostatnie grupy pracowników nie mogą jednak liczyć na duży wybór ofert wobec rosnącej liczby i chorych na Covid-19.
Bariera niedoboru kadr
– Sytuacja związana z rozwojem IV fali koronawirusa i możliwymi obostrzeniami nadal jest niejasna – twierdzi Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service. Jak ocenia Mateusz Żydek, na razie oferty z handlu detalicznego dotyczą głównie pracy w drogeriach i sklepach odzieżowych: sieci szukają asystentów sprzedaży czy osób do pakowania prezentów. Pomimo uspokajających komunikatów, które oddalają widmo twardego lockdownu, firmy z tego sektora są ostrożne w rekrutacji. Dotyczy to szczególnie sieci sklepów w galeriach handlowych, choć wiele zależy od lokalizacji.
Potwierdza to giełdowa grupa LPP, właściciel kilku znanych marek odzieżowych, w tym Reserved, Sinsay czy Cropp. – Okres przedświąteczny to jeden z ważniejszych momentów w roku dla całej branży handlowej i w LPP zawsze intensywnie się do niego przygotowujemy. Mając na uwadze przede wszystkim komfort zakupów naszych klientów, w czasie wzmożonego ruchu w salonach zwiększamy zatrudnienie o około 10–15 proc. w zależności od lokalizacji – informuje biuro prasowe LPP.
– Corocznie wspieramy się pracownikami sezonowymi. To forma zatrudnienia dająca nam krótkotrwale większą wydajność, ale długofalowo dużą elastyczność – twierdzi Tomasz Jankowski, dyrektor logistyki Grupy Komputronik, która po wsparcie sezonowych pracowników zaczyna sięgać już we wrześniu. Ich liczbę zwiększa aż do grudnia, gdy w szczycie sprzedażowym dysponuje 25–30-proc. dodatkowym wsparciem kadrowym. Zdaniem Jankowskiego w tym roku liczba pracowników sezonowych w okresie świątecznym będzie w Grupie Komputronik o ok. 15 proc. większa niż w zeszłym roku.
Sieci handlowe ostrożnie zwiększają sezonowe zatrudnienie, tym bardziej że o kandydatów do pracy jest trudno, a ich niedobór zwiększa presję na płace. Jak wynika z najnowszych danych GUS, w październiku tego roku już co czwarta firma z sektora handlu detalicznego wskazywała niedobór pracowników jako barierę w swej działalności. To o trzy czwarte więcej niż rok wcześniej, gdy mówiła o tym co siódma. Przedstawiciele sieci handlowych przyznają, że trudno im wygrać w konkurencji płacowej z e-commerce i logistyką, gdzie firmy przebijają się stawkami. Nic dziwnego, skoro w sektorze TSL dla prawie czterech na dziesięć firm barierą w działalności jest niedobór wykwalifikowanych pracowników. Stąd też inwestycje w automatyzację; coraz większej liczbie sieci handlowych, na czele z liderem handlu detalicznego Biedronką, problem niedoboru kasjerów pomagają rozwiązać automatyczne kasy samoobsługowe.