Wzrost aktywności w polskim przemyśle przetwórczym w listopadzie ponownie przyspieszył. Kołem zamachowym sektora jest obecnie popyt krajowy. Wszystkie hamulce, które uwidoczniły się w poprzednich miesiącach, wciąż jednak działają i zwiastują pogorszenie koniunktury w 2022 r. Taki obraz sytuacji w polskim przemyśle maluje PMI, wskaźnik koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw.
Brud pod powierzchnią
Jak podała w środę firma IHS Markit, w listopadzie PMI wyniósł 54,4 pkt po 53,8 pkt w październiku. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że wskaźnik ten utrzymał się na poziomie z poprzedniego miesiąca, gdy również niespodziewanie wzrósł. Wcześniej przez trzy miesiące malał, a wrześniowy spadek był największy od kwietnia 2020 r., apogeum pandemicznego kryzysu.
Każdy odczyt PMI powyżej 50 pkt oznacza teoretycznie, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki sytuacja w przemyśle przetwórczym poprawia się w ujęciu miesiąc do miesiąca. Dystans od tej granicy można interpretować jako miarę tempa tej poprawy. W tym świetle w listopadzie rozwój polskiego przemysłu był najszybszy od sierpnia i zdecydowanie szybszy niż średnio w dekadzie poprzedzającej pandemię Covid-19. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, że produkcja przemysłowa w Polsce (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) jest już wyższa, niż byłaby, gdyby utrzymała się na przedpandemicznej ścieżce wzrostu. – Pod powierzchnią poprawy głównego wskaźnika PMI kryją się jednak pewne negatywne zjawiska – zauważył Adam Antoniak, ekonomista z Banku Pekao, odnosząc się do zaburzeń w globalnych łańcuchach dostaw i problemów firm ze znalezieniem pracowników, które z czasem mogą stłumić rozwój sektora.
PMI jest obliczany na podstawie odpowiedzi menedżerów na pytania dotyczące zmian (w stosunku do poprzedniego miesiąca) produkcji, wartości zamówień, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów. Z najnowszej ankiety wynika, że w listopadzie wzrosła produkcja w polskim przemyśle, co było odzwierciedleniem wzrostu wolumenu zamówień. Przy tym jednak zwyżka popytu miała wyłącznie źródła krajowe, bo napływ zamówień z zagranicy trzeci miesiąc z rzędu zmalał. – Należy to wiązać z pogorszeniem koniunktury w przemyśle niemieckim oraz podwyżkami cen sprzedaży przez polskich producentów – tłumaczy Kamil Pastor, ekonomista z PKO BP. Na to, że wzrost cen tłumi już popyt – pomimo słabości złotego, która powinna sprzyjać konkurencyjności cenowej polskiej produkcji – wskazują wprost ankietowane przez IHS Markit firmy.