W przypadku WIG20 strata wyniosła 1,69 procent i w całości zniosła środową zwyżkę o 1,66 procent. Obrót w koszyku blue chipów sięgnął 900 mln złotych i był około 20 procent niższy od wczorajszego. Na podstawie tych zmiennych można uznać sesję za odwracającą wczorajszą zwyżkę. W istocie, na spadek w Warszawie trzeba patrzeć przez pryzmat odwrócenia nastojów w otoczeniu. Starczy powiedzieć, iż cofnięcie WIG20 było niemal identyczne ze spadkiem niemieckiego DAX-a, który w czasie zamykania sesji w Warszawie oddawał 1,8 procent. Przeciwko bykom grały również rynki surowcowe z ropą i miedzią na czele. Wreszcie na rynku walutowym doszło do umocnienia dolara i osłabienia złotego.
Całość zsumowała się klasyczną mieszankę spadkową, którą rzadko udaje się ignorować graczom na GPW. Patrząc na zachowanie rynku na ostatnich sesjach można mówić o klasycznym zderzeniu się lokalnej próby na zbudowanie odbicia w Warszawie z presją podażową z otoczenia.
Zasadnym wydaje się podtrzymanie założenia, iż rynek nie zbuduje poważnej korekty 200-punktowej fali spadkowej w kontrze do postaw giełd bazowych. W efekcie, na szanse byków w trakcie kolejnych sesji należy patrzeć przez pryzmat ryzyka korekty na Wall Street i pogłębienia przecen przez Europę, która od poniedziałku musi mierzyć się z wyceną konsekwencji wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Z perspektywy technicznej można mówić o rozdaniu, które jednocześnie przyniosło naruszenie wsparcia w rejonie 2400 pkt., jak i wzmocniło jego wagę. Finalnie WIG20 ulokował się w pobliżu 2402 pkt., a popyt dość skutecznie skontrował podaż, która nie potrafiła wykorzystać śródsesyjnego osunięcia się indeksu w rejon 2399,53 pkt., gdzie od dziś lokuje się nowe minimum trzytygodniowej fali przeceny. Dzięki zamknięciu sesji w rejonie 2401,63 pkt. stale można mówić o zawieszeniu WIG20 między 2400 pkt. i linią oporu, która prowadzi trzytygodniową przecenę z rejonu 2600 pkt.
Adam Stańczak