Po serii rekordów odnotowanych w poprzednim tygodniu na światowych parkietach kupujący zrobili sobie dzień odpoczynku. W poniedziałek w Europie Zachodniej zyskały tylko główne indeksy giełd we Frankfurcie i Madrycie, ale były to zwyżki ledwie dostrzegalne. Pozostałe straciły od 0,3 proc. do blisko 0,5 proc. Podobnie zakończyła się sesja za oceanem – S&P 500 spadł o 0,38 proc., a Nasdaq o 0,13 proc. W Warszawie do korekcyjnego obrazu dopasowały się największe spółki – WIG20 stracił 0,52 proc. W sytuacji technicznej głównych indeksów wczorajsza sesja w zasadzie niczego nie zmieniła. Na GPW uwaga kupujących skoncentrowała się wczoraj natomiast na mniejszych spółkach. mWIG40 zyskał 0,92 proc., a sWIG80 0,28 proc. Oba indeksy poprawiły historyczne rekordy, a analitycy zwracają uwagę zwłaszcza na pierwszy z tych wskaźników, dla którego luty okazuje się wyjątkowo łaskawy – w całej historii tylko dwukrotnie indeks spisywał się w lutym lepiej niż teraz. Jeśli chodzi o dzisiejszą sesję na rynkach, eksperci oczekują raczej kolejnego dnia bez znaczących zmian notowań.
Brak wyraźnego kierunku
Kamil Cisowski, DI Xelion
Poniedziałkowa sesja rozpoczynała się na większości europejskich giełd od spadków, a do końca dnia marginalne wzrosty udało się wypracować tylko we Frankfurcie i Madrycie – DAX zyskał 0,02%, a IBEX 0,08%. Pozostałe główne indeksy traciły od 0,29% (FTSE100) do 0,46% (CAC40). Ciekawiej niż na rynku akcji dzień wyglądał na walutach – kurs EURUSD najpierw wyznaczył dzienne minima w okolicy 1,0815, a następnie wzrósł nawet do 1,0860. Początkowe spadki do 76 USD/b (WTI) wymazała także ropa, która we wtorek rano kosztuje niemal 2 USD więcej. Na wzmiankę powoli zaczyna zasługiwać sytuacja na gazie – wczoraj TTF wprawdzie drożał o 4,42%, ale było to zaledwie lekkie odbicie po olbrzymich spadkach w lutym. Na rynkach po obu stronach Atlantyku panuje nadpodaż, a w lutym miały miejsce około dwudziestoprocentowe przeceny. Po części jest to na pewno efekt pogody, która od połowy stycznia jest nadzwyczaj łagodna w Europie i USA, ale w mediach ekonomicznych zaczęło się masowe zwiastowanie pogłębienia spadków do najniższych poziomów od dekad. To zazwyczaj jest kontrariański sygnał, zakładamy, że amerykańscy producenci zaczną niedługo falę dostosowań podaży, tak jak to zapowiedziało Chesapeake Energy, a ceny się unormują na obecnych skrajnie niskich poziomach lub nieco wyższych, natomiast skala ruchu w ostatnim czasie jest poważnym wsparciem dla trwającej w stagnacji europejskiej gospodarki i zostanie prawdopodobnie dostrzeżona przez EBC – w naszej ocenie brak materializacji ryzyk na Bliskim Wschodzie i trwający/nadchodzący spadek cen energii na kontynencie powinny być argumentami przeciwko dalszej zwłoce w obniżaniu stóp procentowych, szczególnie jeżeli w tym tygodniu inflacja nie zaskoczy negatywnie.
WIG20 spadł w poniedziałek o 0,52%, ale mWIG40 wzrósł o 0,92%, a sWIG80 o 0,28%. Główny indeks wyglądał bardzo słabo, ratowały go tylko silne wzrosty LPP (+3,85%). Na minusie zamknęło się aż 17 spółek, ale spadki nie były bardzo głębokie – najgorsze Kęty traciły 2,9%, a najbardziej ciążące PKO zaledwie 1,20%. Radykalnie różne zachowanie średnich spółek to przede wszystkim zasługa Millenium (+3,51%), CCC (+5,31%), Budimexu (+1,28%) i InterCars (+1,90%).
S&P500 straciło w poniedziałek 0,38%, a NASDAQ 0,13%. Sesja nie należała może do najciekawszych, ale uwagę zwracało, naprawdę duże rozwarcie w zachowaniu spółek „Magnificent 7” – najsilniejsza Tesla drożała o 3,87%, najsłabszy Alphabet spadał o 4,44%. Dzień nie zwiastował większej korekty – najbardziej chyba było to widać za sprawą Palo Alto Networks, które otwierało tabelę S&P500 wzrostem o 7,33% i wydaje się na dobrej drodze, żeby wymazać powynikowe spadki. Zasada „buy the dip” ma się na razie bardzo dobrze nawet na poziomie poszczególnych spółek. Nie będzie zaskoczeniem, jeżeli podobne zjawisko wystąpi za chwilę na Alphabecie, przeżywającym ciężkie chwile między innymi za sprawą fali wyśmiewania efektów tworzenia grafiki przez Gemini, której przewodzi Elon Musk.