Efektem był najgorszy tydzień indeksu od końcówki września, a więc okresu, w którym rynki były jeszcze w fazie trzymiesięcznej korekty zwyżek z pierwszej połowy roku. Słabość amerykańskich spółek technologicznych rozlała się awersją do ryzyka po innych rynkach i przełożyła na spadek niemieckiego DAX-a 0,9 procent przy stracie francuskiego CAC o 1,6 procent. Na Wall Street mocne cofnięcie zanotował też szeroki S&P500 oddając 1,5 procent. Relatywnie lepiej poradził sobie DJIA, który oddał ledwie 0,6 procent. Postawa DJIA na tle rynku sygnalizuje, iż tydzień miał też w sobie element korekt w portfelach inwestorów, którzy na starcie roku zdają się pozycjonować pod zmniejszenie przepaści między szybującą w stratosferze cudowną siódemkę sektora technologicznego i pozostającą w cieniu resztę rynku. W tym ujęciu pierwszy tydzień nowego roku – zwłaszcza na Wall Street - wskazuje, iż gracze nie pozycjonują się pod koniec hossy, a raczej pod jej poszerzenie na większą liczbę spółek. Oczywiście, największej korekcie poddały się gwiazdy zeszłego roku, więc szersze oceny muszą być zawierać w sobie założenie, iż spadek jest też częścią mechanizmu powrotu do średniej, który uderza najmocniej tam, gdzie doszło do największego odchylenia.
Patrząc na skalę zwyżek Nasdaqa Composite i Nasdaqa 100 w zeszłym roku zasadnym wydaje się przyjęcie założenia, iż korekta nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i rynek ma powody, by w krótkiej perspektywie szukać dalszej przeceny i uatrakcyjnia wycen. Przeszkodą dla tego scenariusza może stać się sezon wyników kwartalnych, który zacznie się w najbliższy piątek. Inwestorzy będą szukali w wynikach spółek nie tyle kondycji w IV kwartale 2023 roku, co perspektyw wzrostu zysków w 2024 roku, które jawią się jako jedna z trzech najważniejszych zmiennych kształtujących układ sił na rynkach. Kolejne dwie zmienne to polityka monetarna Fed i kondycja gospodarki amerykańskiej, a dokładniej to, czy Rezerwie Federalnej uda się miękko wylądować gospodarkę po fazie radykalnej walki z inflacją, czy jednak skończy się twardym lądowaniem i mocnym pogorszeniem kondycji rynku pracy. Na dziś scenariuszem wycenianym jest powrót dwucyfrowego wzrostu zysków spółek, pro wzrostowa zmiana w polityce Fed i wreszcie brak recesji. Jakiekolwiek odejście od tego scenariusza, będzie sprzyjało niepewności znanej z pierwszego tygodnia roku i zwyczajnie większej liczbie korekcyjnych tygodni zanim jeden ze scenariuszy zostanie przesądzony. Dlatego zasadnym wydaje się przyjęcie założenia, iż pierwsze miesiące roku będą grane na rynkach w kontekście tej niepewności, która ma szansę zostać wzmocniona przez przesunięcie rynkowych oczekiwań terminu pierwszej obniżki ceny kredytu przez Fed z marca na maj.
W naszej opinii najgroźniejszym scenariuszem dla akcji w roku 2024 nie jest jednak opóźnienie obniżek ceny kredytu przez Fed w kontekście dobrej kondycji gospodarki, ale ryzyko przeszacowania przez amerykański bank centralny przyszłej ścieżki inflacji i przeszacowanie przez rynek scenariusza miękkiego lądowania. Całość złożyłaby się przymus skokowego pozycjonowania się pod recesję, której rynki oczywiście nie mają w cenach. Dziś widać, iż zarówno inwestorzy, jak i Fed jednak nie przewidzieli szybkości, z jaką spada inflacja – stąd rajd na akcjach i spadek rentowności długu w końcówce roku - i dziś zdają się przymykać oczy na sygnały wysyłane przez amerykański rynek pracy. Rynek pracy jest wskaźnikiem opóźnionym, w efekcie bezrobocie może zacząć rosnąć szybciej niż pokazują ostatnie dane. Wówczas Fed będzie musiał porzucić swoje obawy o przedwczesne złagodzenie polityki monetarnej i jednak dostosować się do oczekiwań rynku, iż gospodarka potrzebuje pomocy w podtrzymaniu wzrostu gospodarczego. Problem w tym, iż czas w którym Fed będzie pozycjonował politykę monetarną pod inną fazę cyklu gospodarczego, będzie zapewne czasem, w którym rynki będą już pozycjonowały się pod kolejną recesję. W efekcie, dzisiejsze marzenie inwestorów o sześciu lub nawet siedmiu obniżkach ceny kredytu w USA jawi się również jako nadzieja, że taki scenariusz będzie miał miejsce w najlepszym z możliwych układów sił, a więc w kontekście spadku inflacji przy braku recesji. Problemem jest, iż realizacja takiego scenariusza wymaga ułożenia się wielu zmiennych w sposób podręcznikowy, co rzadko ma miejsce poza laboratorium.
Adam Stańczak
Analityk