W większości przypadków tydzień daje się podzielić na dwie symetryczne części, które oddziela od siebie reakcja na publikowane w środę protokoły z ostatniego posiedzenia FOMC. Bilansem jest solidarny spadek indeksów DJIA, S&P500, Nasdaq Composite, Russell 2000, DAX i CAC, który sumuje się w obraz zredukowanego optymizmu wobec zapatrywań na to, jak będzie wyglądała polityka Fed i kondycja gospodarek w kolejnych trzech kwartałach. W istocie po okresie optymizmu wywołanego lepszymi od oczekiwań danymi z rynku pracy i niższych od prognoz odczytów inflacji, inwestorzy musieli zmierzyć się z jastrzębimi w wymowie FOMC minutes i wypowiedziami przedstawicieli Rezerwy Federalnej, którzy nie podzielali nadziei rynków wobec kształtu polityki Fed i ścieżki, jaką podaży FOMC w celu zatrzymania wzrostu cen. Nie ma wątpliwości, iż rynki operowały ostatnio na nadziei, iż szczyt dynamiki wzrostu cen został przekroczony, ale z perspektywy Fed inflacja stale daleka jest od komfortu banku centralnego i – co ważniejsze – celu inflacyjnego, którym jest poziom 2 procent. W skrócie rzecz ujmując optymistyczny początek tygodnia zmienił się w wątpliwości, co zaowocowało korektami ostatnich zwyżek.
Na słabość rynków w drugiej połowie tygodnia można patrzeć nie tylko przez pryzmat zwątpienia inwestorów we wzrosty, ale również jak na korektę, która potrzebowała impulsu dostarczonego przez protokoły FOMC. Odbicia część indeksów przekraczały już 20 procent, co nie tylko oznaczało wejście w tzw. techniczną hossę, ale również czytelny zakład, iż Fed nie pchnie gospodarki w recesję, by zahamować inflację. Naprawdę nie wiadomo dziś, czy Fed wywoła recesję, ale wiadomo, iż wśród członków FOMC jest zgoda na wywołanie recesji w celu ograniczenia inflacji. W takim kontekście rynki za bardzo wyprzedziły wydarzenia i spadki oraz korekty są raczej oczywistością niż zaskoczeniem. Dla równowagi i na usprawiedliwienie inwestorów trzeba przywołać fakt, iż kilkutygodniowe odbicia miały miejsce po pierwszej połowie roku, która dla indeksów amerykańskich była najgorsza od 70 lat lub najgorsza w historii. W takim układzie narzuca się stare giełdowe powiedzenie o odbiciu martwego kota. Naprawdę słabość rynków w pierwszej połowie roku znacząco utrudnia oceny korekt z ostatnich kilku tygodni i powoduje, iż na optymizm rynków trzeba też patrząc przez pryzmat historycznego odchylenia w pesymizmie, które musiało owocować odchyleniem w optymizmie. W takim układzie sił zmiany procentowe są zwyczajnie mylące i muszą być umieszczane w odpowiednim kontekście.
Niezależnie od tego, jak ocenia się zeszłotygodniowe spadki i w jakim kontekście zostaną umieszczone, fale wzrostowe złapały zadyszki, a na wielu wykresach – zarówno indeksów, jak i spółek – pojawiły się czytelne wezwania do korekt, realizacji zysków, a nawet zagrań po krótkiej stronie. Całość sumuje się w sygnał, iż zakończonym tygodniu doszło do zmiany, która powinna przesądzić o obrazie rynków w trakcie finałowych sesji sierpnia. Scenariuszem bazowym na finałowe sesje wakacji jest wejście giełd w fazę czekania na pierwsze publikacje makro we wrześniu, a więc comiesięczne dane z rynku pracy w USA, odczyty indeksów koniunktury, po których pojawią się odczyty inflacji. Wszystko zostanie sprowadzone do wspólnego mianownika czekania na wrześniową decyzje Fed o podwyżce stóp procentowych o 50 lub 75 punktów bazowych. Na dziś scenariuszem najbardziej wycenionym jest krok o 50 punktów bazowych, a dokładniej seria 50-50-25 punktów bazowych i przejście na pozycje wait&see. Jakiekolwiek odchylenia od tego scenariusza będą wymuszały na inwestorach dostosowania na ostatniej prostej przed odbywającym się posiedzeniem FOMC w dniach 20-21 września. Oczywiście miesiąc na giełdach to dużo czasu, ale przy stabilizacji innych zmiennych – przez co należy rozumieć zmienne, których nie można było wycenić z powodu ich braku – kolejne cztery tygodnie na rynkach powinny być podporządkowane pozycjonowaniu się pod komunikat FOMC z 21 września.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ