Raz były na niewielkim plusie, by za chwilę znaleźć się poniżej poziomu piątkowego zamknięcia. Z jednej strony bowiem inwestorzy nie mogli zdecydować się na większe zakupy w obawie, że po dziesięciu miesiącach zwyżek nie można wykluczyć korekty, zwłaszcza że ich dynamika wydaje się znacząco przewyższać tempo spodziewanego ożywienia gospodarczego.
Za kupowaniem przemawiały po raz kolejny doskonałe dane makroekonomiczne z Chin, których imponujący bilans handlu zagranicznego w grudniu musiał zrobić wrażenie. Tym większe, że właśnie w grudniu Chiny ostatecznie potwierdziły swój prymat na liście największych światowych eksporterów, detronizując Niemcy. O coraz silniejszej pozycji gospodarczej Chin świadczy też odebranie przez nie Ameryce pierwszego miejsca wśród największych rynków motoryzacyjnych na świecie.
Na największych nowojorskich giełdach też nastroje były zmienne i indeksy albo lekko spadały, albo nieznacznie rosły. Papierom spółek produkujących towary konsumpcyjne, takim jak lider tej branży Procter & Gamble, zaszkodziła wiadomość o dewaluacji, i to aż o połowę kursu wenezuelskiej waluty. W takim samym stopniu zmniejsza to bowiem siłę nabywczą tamtejszych konsumentów.
Kurs akcji Alcoa wzrósł o 1,7 proc. w oczekiwaniu, że ten producent aluminium, tradycyjnie otwierając w Ameryce sezon publikacji raportów kwartalnych, pokaże lepszy wynik niż przed rokiem, bo wzrosła cena aluminium i ożywienie gospodarcze jest niemal pewne. Papiery Citigroup zyskały wczoraj 2 proc., a wystarczyła do tego wypowiedź saudyjskiego miliardera księcia Alwaleeda, który uznał, że najgorsze ten bank ma już za sobą.
Wśród uczestników rynków surowcowych wielkie wrażenie zrobiły wiadomości o grudniowych wynikach chińskiego handlu zagranicznego. Mocno podrożały metale przemysłowe, gdy się okazało, że Chiny zwiększyły ich import drugi miesiąc z rzędu.