Tym razem mieliśmy do czynienia najpierw z udanym początkiem notowań (będącym echem dobrych nastrojów we wtorek), nagłym obsunięciem się kursów tuż przed południem (co można było tłumaczyć reakcją na obniżenie ratingu Portugalii przez agencję Fitch oraz dużo słabszymi od oczekiwań danymi o zamówieniach w przemyśle strefy euro w styczniu), a później nużącą stagnacją, trwającą do końca sesji, w okolicy poziomu wtorkowego zamknięcia.Południowa presja ze strony podaży była najwyraźniej jednorazowym epizodem, po którym nie doszło ani do kontynuacji wyprzedaży, ani też kontrofensywy popytu.

Być może stało się tak dlatego, że impuls do przedpołudniowej przeceny trudno traktować w kategoriach nowości. Obniżka ratingu Portugalii – zaliczanego do niechlubnego grona borykających się z kłopotami fiskalnymi PIIGS – nie jest wielkim zaskoczeniem, zresztą agencje ratingowe nie cieszą się już taką renomą jak w czasach przed kryzysem.Z kolei słabe dane o zamówieniach stanowią jedynie element fundamentalnego obrazu sytuacji, i to niekoniecznie najświeższy element. Podczas gdy informacje te dotyczyły stycznia, który staje się już zamierzchłą przeszłością dla rynków, to rano inwestorzy poznali też najnowszy odczyt wskaźnika PMI dla przemysłu strefy euro, który ma charakter wyprzedzający, w przeciwieństwie do danych o zamówieniach, i cechuje się silną korelacją z indeksami akcji. Wskaźnik PMI kontynuuje cały czas marsz w górę, co sugeruje, że tendencje fundamentalne ciągle sprzyjają rynkom.

Jeśli chodzi zaś o sytuację techniczną, to na szerokim rynku sprawa wydaje się klarowna. Kojarzony z małymi spółkami indeks sWIG80 (który w przeciwieństwie do WIG20 i WIG nie jest uzależniony od wahań kursów wąskiego grona największych firm) wzrósł co prawda wczoraj symbolicznie (0,02 proc.), ale tak czy inaczej, ustanowił nowy szczyt hossy. W tej sytuacji trudno kłócić się z faktem, że na szerokim rynku panuje ciągle trend wzrostowy, sprzyjający szukaniu okazji do zarobku.

O wiele więcej dylematów mają inwestorzy analizujący wykres chwiejnego WIG20. Podczas gdy dla sWIG80 styczniowy szczyt to już przeszłość (został pokonany dwa tygodnie temu), to indeks dużych spółek nie może zdobyć się na atak na analogiczne maksimum (2489 pkt).

Pytanie, czy analizowanie wykresu tego najbardziej popularnego indeksu ma większy sens, skoro z wielu powodów (obejmuje zaledwie parę procent wszystkich spółek z GPW, a jego notowaniami wstrząsają co jakiś czas nagłe przepływy zagranicznego krótkoterminowego kapitału lub „zabawy” dużych graczy z rynku terminowego, czy też dziwne zlecenia na fixingu zmieniające obraz całej sesji) nie nadąża on za szerokim rynkiem.