Tradycją ostatnich miesięcy stało się, że po ustanowieniu przez WIG20 nowego rekordu hossy, zamiast popadać w euforię, warto lepiej przygotować się na rychłą korektę spadkową. Najwyraźniej ta reguła sprawdza się i tym razem. Podczas gdy w miniony czwartek indeks największych spółek zdołał wreszcie przebić styczniowy szczyt (2489 pkt), a w piątek symbolicznie poprawił rekord, to początek krótszego, przedświątecznego tygodnia zamiast fali zakupów przyniósł raczej marazm i osuwanie się kursów.
Co prawda na początku sesji WIG20 resztką sił zdołał kontynuować marsz na północ, ale później było już tylko coraz gorzej. Skończyło się na spadku o 0,4 proc. względem piątkowego zamknięcia. Indeks blue chips znów jest poniżej styczniowego szczytu. Wyniku sesji nie uratowały nawet dobre humory inwestorów na początku poniedziałkowych notowań w USA.
Na szczęście dla inwestorów tego samego nie da się powiedzieć o indeksach małych i średnich spółek. Zarówno sWIG80, jak i mWIG40 zdołały dziś urosnąć (odpowiednio o 0,14 i 0,54 proc.). Indeks „średniaków” ustanowił dzięki temu nowy rekord rozpoczętej przed ponad rokiem hossy, zaś kojarzonemu z „maluchami” sWIG80 do nowego szczytu zabrakło ... 0,01 proc. Podczas gdy duże spółki męczą się więc ze styczniowym maksimum, to na szerokim rynku można co najwyżej mówić o „korekcie w biegu”.