Tuż po otwarciu indeksy S&P 500 oraz Dow Jones Industrial Average traciły 1,4 proc. Trochę więcej, około 2 proc., spadał Nasdaq Composite, miernik koniunktury w branży wysokich technologii.
Inwestorzy z USA nie pozostali obojętni na wieści z Węgier, gdzie przedstawiciele rządu i rządzącej partii przyznali dziś oficjalnie, że tamtejsza gospodarka i finanse publiczne są w opłakanej kondycji, że w poprzednich latach fałszowano statystyki i że powtórka na Węgrzech kryzysu greckiego jest bardzo prawdopodobna.
Trzeba jednak dodać, że Amerykanie mają też dziś swoje własne powody do pozbywania się akcji. Główny z nich to niezbyt dobre dane z rynku pracy, opublikowane na godzinę przed rozpoczęciem handlu akcjami. Wprawdzie w maju utworzono w USA aż 431 tys. etatów, najwięcej od rozpoczęcia recesji, ale o ponad 100 tys. mniej niż oczekiwali ekonomiści. Nowe etaty w przytłaczającej większości pojawiły dzięki zatrudnieniu rachmistrzów do spisu powszechnego, a nie dzięki zatrudnianiu nowych pracowników przez firmy.
Indeksy głównych rynków akcji w Europie Zachodniej traciły tymczasem od ponad 1,5 proc. do przeszło 3 proc. W tym gronie największe straty notują parkiety w Madrycie i w Mediolanie, czyli w krajach z grupy PIIGS, borykających się z dużym zadłużeniem i deficytem finansów publicznych.