Początek sesji w Europie przebiegał pod znakiem umiarkowanych zwyżek, ale trwało to tylko kilka godzin. Załamanie tym razem miało swoje źródła w Budapeszcie.
Węgierska gospodarka jest w bardzo poważnej sytuacji - oświadczył rzecznik nowego rządu i dodał, że poprzedni gabinet manipulował statystykami i świadomie przedstawiał fałszywe dane makroekonomiczne. Prawdziwe mają być podane w czasie weekendu przez specjalną komisję. Taka informacja utwierdziła inwestorów w przekonaniu, że europejski kryzys zadłużeniowy jest daleki od rozwiązania, przeciwnie - zaczyna obejmować coraz to nowe kraje.
Europejskim indeksom zaszkodziły też znaczące spadki notowań kilku dużych banków i firm wydobywczych. Kursy akcji Societe Generale, drugiego pod względem kapitalizacji banku we Francji, spadły o 7,3 proc., gdy CNBC poinformował, że spółka sporo straciła na obrocie derywatami. Taki sam spadek odnotowały też akcje austriackiego Raiffeisena, a papiery największego we Włoszech UniCreditu zniżkowały o 4,7 proc. Prawie 3-proc. spadek odnotowały akcje BHP Billiton, gdy okazało się, że piąty dzień z rzędu tanieje miedź.
W USA główne indeksy spadały od początku piątkowych notowań, bo przed sesją Departament Pracy opublikował raport za maj i okazało się, że w minionym miesiącu przybyło za oceanem mniej miejsc pracy niż przewidywano, a niemal cały przyrost był wynikiem naboru pracowników do przeprowadzenia spisu powszechnego. Spadło natomiast zatrudnienie w budownictwie, a bez ożywienia w tej branży, od której zaczęła się recesja, trudno wyobrazić sobie powrót do szybkiego i trwałego wzrostu gospodarczego.
Gorsze od spodziewanych dane z amerykańskiego rynku pracy spowodowały spadki cen również na rynkach surowcowych, gdzie pierwszy tydzień czerwca zakończył się na minusie. Szczególnie wyraźne było to w przypadku miedzi, której cena od ubiegłego tygodnia spadła na londyńskiej giełdzie o ponad 8,5 proc.