Przez niemal całą sesję indeks dużych spółek wahał się w okolicy piątkowego zamknięcia. Ostatecznie nie udało się uniknąć strat, choć spadek o 0,18 proc. trudno uznać za dotkliwy. Dla optymistów oznacza to, że jest ciągle szansa na nowe rekordy hossy. Pesymiści twierdzą, że jest to raczej oznaka słabości popytu i dopiero wstęp do głębszej korekty.
Tak czy inaczej, aktywności inwestorów nie sprzyjał dziś brak istotnych (a przynajmniej uznawanych za istotne) danych makro. Bez echa tradycyjnie przeszły dane o podaży pieniądza w strefie euro. Rynki nie przywiązują większej wagi do tych informacji, choć tym razem warto o nich wspomnieć. Roczny przyrost podaży pieniądza nie tylko okazał się znacznie szybszy od prognoz (1,1 wobec 0,3 proc.), ale na dodatek zaczął tak wyraźnie przyśpieszać (po trwającym ponad pół roku zastoju), że znalazł się na poziomie najwyższym od jesieni ub.r. Z jednej strony może to być powód do zadowolenia dla inwestorów (więcej pieniędzy w gospodarce to więcej pieniędzy na rynkach), z drugiej – może to być ostrzeżenie przed wzrostem inflacji i groźbą zaostrzenia polityki pieniężnej.
Ulubione przez inwestorów dane makro pojawią się za to jutro. Na szczycie listy widnieje indeks zaufania amerykańskich konsumentów Conference Board, którego odczyty zwykle wywołują silne reakcje na rynkach.