Po lepszych niż oczekiwania danych na temat PKB w USA i chicagowskiego PMI zamknięcie sesji nastąpiło jednak na wyższym poziomie, na nowym cyklicznym maksimum. W trakcie rozpoczynającego się dziś pierwszego tygodnia czwartego kwartału przekonamy się, czy utrzymywanie się wysokiego poziomu cen akcji z ostatnich dni ma jakiś związek z faktem kończenia się kwartału.
Miesiąc temu lepszy niż oczekiwania raport ISM Manufacturing za sierpień spowodował 1?września 3-proc. wystrzał S&P 500. Aż się prosi, by na zasadzie symetrii negatywna niespodzianka dziś, gdy podana zostanie wartość ISM za wrzesień, ewentualnie wywołała przeciwną reakcję. Ten scenariusz nie jest jednak oczywisty, gdyż oczekiwania ekonomistów są stonowane (54,5 pkt wobec 56,4 przed miesiącem) i trudno tu będzie o duże rozczarowanie. Grunt dla spadków został już przygotowany przez skok sentymentu indywidualnych inwestorów w USA (AAII) do najwyższego poziomu od końca kwietnia/przełomu maja 2008 r.
Uśredniony na podstawie doświadczeń od 2007 r. wzorzec zachowania WIG20 w takich sytuacjach sugerował uformowanie dwóch szczytów w minioną środę i przyszły wtorek, a następnie trwający ok. 17 sesji spadek indeksu lekko poniżej poziomu 2400, czyli do dołka z 25?sierpnia. Gdyby doszukiwać się w zachowaniu rynku jakiejś cykliczności, to na wykresie mWIG40 można by zobaczyć, że ostatnie dołki z początku maja, początku lipca i końca sierpnia odległe były od siebie o 38-39 sesji. Piątkowa sesja jest 27. od dołka, co sugeruje, że najwyższa pora na wejście w fazę spadkową. Jeśli S&P 500 obronił w czwartek wieczorem naszego czasu osiągnięte ostatnio poziomy, to wrzesień 2010 okazał się najlepszym wrześniem od 1939 r.
My jesteśmy przyzwyczajeni do traktowania września 1939 r. jako niezbyt dobrego miesiąca, ale S&P 500 zyskał wtedy aż 14,4 proc. Był to rezultat ucieczki kapitałów z zagrożonej wojną Europy lub też nadzieja inwestorów, że odizolowane od ogarniętego wojną terytorium USA okażą się tego konfliktu beneficjentem. Fakt, że miniony miesiąc był najlepszy od 1939 r., jest po części pewnie przypadkiem, ale równocześnie może być traktowany jako potwierdzenie hipotezy wynikającej z analizy "cyklu pokoleniowego", zgodnie z którą dołek z marca 2009 był odpowiednikiem analogicznego minimum z marca 1938 roku.
Wtedy - w 1939 roku - po bardzo dobrym wrześniu październik przyniósł lekkie przebicie wrześniowego szczytu, po czym rozpoczęło się osuwanie cen, które w maju 1940 r. w reakcji na upadek Francji zamieniło się w katastrofalne załamanie o 25 proc. Myślę, że do tej analogii nie ma co przywiązywać większej wagi, jako że wszystkie znaki na niebie i na ziemi pokazują, że żadna wojna światowa jednak się obecnie nie zaczyna.