Tym razem tempo poruszania się rynku w górę jest jednak mniejsze. Rynek dotrzymywał kroku tamtej zwyżce jedynie przez pierwsze dwadzieścia kilka sesji. Jednocześnie trwająca od 25 sierpnia zwyżka przypomina falę wzrostową, jaka zaczęła się z początkiem lipca. W tamtym okresie WIG zyskał mniej więcej tyle co teraz, ale w krótszym okresie.
Tak naprawdę obecny ruch w górę najbardziej przypomina więc wypadkową tamtych dwóch poprzednich zwyżek. Gdyby opierać się na takim przekonaniu, to potencjał wzrostu można byłoby określić na ok. 3 proc., a ustanowienia górki należałoby poszukiwać gdzieś na 50 sesji od dołka. To dawałoby jeszcze 13 sesji na kontynuację ruchu zwyżkowego. Natomiast bazując na analogii z 10-tygodniowym wzrostem, szczytu należałoby spodziewać się już za tydzień.
Próbując wyciągnąć wnioski z tych historycznych analogii można albo spodziewać się bardziej krótkotrwałej, ale mocniejszej zwyżki, po której nastąpiłaby silna przecena, albo spokojniejszego, ale dłuższego w czasie ruchu w górę, po którym korekta byłaby łagodniejsza.
Trwająca od ponad trzech miesięcy zwyżka na rynkach akcji charakteryzuje się dość znaczną polaryzacją między poszczególnymi giełdami. Podczas gdy takie giełdy, jak w Finlandii, Austrii czy Wielkiej Brytanii zyskały po więcej niż 10 proc., to w tym czasie w Irlandii, Grecji, Japonii notowania spadały. Podobne różnice mamy w przypadku rynków wschodzących. Straciły Czechy i Maroko, relatywnie niewiele zyskały Tajwan, Korea, Brazylia i Rosja. Bardzo mocno rosły Peru, Tajlandia, Kolumbia, Filipiny, Turcja czy Indie.
W takiej sytuacji warto spoglądać na zdywersyfikowane indeksy cen akcji, które stanowią wypadkową takich zachowań. Globalny indeks MSCI dotarł właśnie do górnego ograniczenia kanału, jakim można objąć notowania od początków lipca. Można przyjąć, że w krótkim terminie będzie to poważna bariera dla kontynuacji zwyżki.