Oczywiście w bolesny sposób przypomina to o zasadzie "don’t fight the Fed" (nie walcz z Fedem). W tym ujęciu optymizm indywidualnych graczy w USA byłby o tyle uzasadniony, że czują oni za plecami wsparcie ze strony Fedu i wierzą, że to, co udało się Rezerwie Federalnej 19 razy w ciągu minionych 80 lat (doprowadzenie cen akcji na koniec trzeciego roku cyklu prezydenckiego powyżej poziomu z końca III kw. drugiego roku tego cyklu), uda się po raz 20. Osobiście podzielam ten optymizm, tyle że realizację większej części tego "byczego" scenariusza przenoszę na okres od marca przyszłego roku.
Obecna sytuacja wydaje się bowiem po części analogiczna do tej, która ukształtowała się na rynkach po 25 listopada 2008 r., czyli po ogłoszeniu przez Fed decyzji o skupie MBS (Mortgage Backed Securities) o wartości do 600 mld USD. Bezpośrednio po tej decyzji akcje drożały przez dwie sesje, potem zanotowały szybki spadek sprowadzający je do poziomów niższych niż w momencie ogłaszania decyzji, po czym wznowiły zwyżki trwające do początku stycznia.
Potem przyszła trwająca do marca ostatnia fala bessy, która wymusiła kolejne radykalne kroki ze strony Fedu. Obecna sytuacja - z poprawką na fakt, że w tym roku na Wall Street mamy trend boczny, a nie silną bessę jak dwa lata temu - wydaje się w dużej mierze analogiczna do tej z listopada 2008 r. W obecnych realiach ta analogia przekładałaby się na prognozę fali realizacji zysków (spadek WIG20 do 2600) w przyszłym tygodniu, potem powrót nerwowych zwyżek trwający do stycznia (2800 pkt) i wreszcie spadki trwające do lutego/marca, spowodowane np. ujawnieniem się kolejnej po Grecji ofiary mocnego euro (2500 pkt).
Tymczasem na krajowym podwórku prognoza Ministerstwa Finansów październikowego wzrostu dynamiki CPI do 2,9 proc. z 2,5 proc. we wrześniu i 2 proc. w sierpniu stawia na porządku dziennym kwestię podwyżek stóp procentowych. Jeśli prognoza MF się potwierdzi, to będzie to najbardziej znaczące przyspieszenie tempa inflacji od września-października 2007 r. A przecież w zanadrzu mamy jeszcze domniemany wzrost cen po podwyżce VAT, która nastąpi w styczniu.
Zmiana roczna CPI na poziomie +2,9 proc. byłaby najwyższa od lutego. Wtedy rentowność 10-letnich obligacji skarbowych znajdowała się na poziomach powyżej 6 proc. Nie jest to oczywiście dobra wiadomość dla obligacji skarbowych, gdzie rentowność 10-latek rośnie już od sierpnia. Wiele wskazuje na to, że RPP powinna rozpocząć zaostrzanie polityki pieniężnej, ale otwartą kwestią jest to, jaki wpływ na poziom determinacji Rady będzie miał przyszłoroczny termin wyborów do Sejmu.