Zgodnie z zapowiedziami najprawdopodobniej po raz pierwszy od zakończenia kryzysu wzrosną jutro natomiast stopy w eurolandzie. Na razie nie wiadomo, czy będzie to pojedynczy ruch w górę, czy też początek dłuższej serii zacieśniania polityki monetarnej. To drugie zapewne nie byłoby zbyt mile odebrane przez inwestorów, którzy pożądają jak najtańszego kapitału.
Zmartwieniem są nasilające się kłopoty Portugalii. Moody’s wczoraj ponownie obciął jej rating kredytowy i jednoznacznie wskazał, że bez międzynarodowej pomocy kraj się nie obędzie.
W tej sytuacji przecena akcji, zwłaszcza w Europie Zachodniej, nie była wczoraj wielkim zaskoczeniem. Indeksy nie traciły jednak wiele – na trochę ponad godzinę przed końcem we Frankfurcie, Londynie i Paryżu spadki wynosiły od 0,4 do 0,6 proc. Ostatecznie notowania skończyły się bardzo blisko kreski. Istotne spadki obserwowano jednak na Półwyspie Iberyjskim. W samej Lizbonie główny tamtejszy indeks PSI 20 spadł o ok. 1 proc., a indeks giełdy w Madrycie o 0,7 proc. Taniały tam przede wszystkim papiery banków.
Amerykańskie indeksy poniosły wczoraj symboliczne straty. Zyski inwestorów wyparowały kiedy na rynku pojawiły się sygnały, że Fed może wycofać się ze stymulowania gospodarki.
Rozczarowaniem dla graczy na Wall Street mógł być też najnowszy odczyt indeksu ISM dla sektora usług, który spadł znacznie więcej, niż prognozowali ekonomiści. Dane te jednak nie są aż tak istotne jak indeks ISM dla przemysłu.