Jednak kolejne słabe dane z amerykańskiej gospodarki i pesymistyczne wypowiedzi szefa Eurogrupy nt. ewentualnego niewypłacenia przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy kolejnej transzy pomocy dla Grecji, szybko jednak sprowadziły ich na ziemię.
[srodtytul]Kolejne słabe dane z USA[/srodtytul]
Amerykańska gospodarka urosła w I kwartale 2011 roku o 1,8% (w ujęciu annualizowanym), po tym jak w ostatnim kwartale 2010 roku wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) sięgnął 3,1%. Opublikowane w czwartek dane były wprawdzie zgodne z wstępnym odczytem sprzed miesiąca, ale apetyt inwestorów był większy. Rynkowy konsensusu kształtował się na poziomie 2,1%.
Raport o PKB być może nie wywołałby emocji, w końcu już wcześniej było wiadomo, że I kwartał jest stracony dla gospodarki, gdyby nie równocześnie opublikowane słabe dane z amerykańskiego rynku pracy. W ostatnim tygodniu liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła do 424 tys., zamiast spaść do 401 tys. tak jak to prognozował rynek. Zwraca uwagę to, że wyraźnie został zastopowany trend spadkowy. Tym samym dalsza poprawa sytuacji na rynku pracy stanęła pod znakiem zapytania. Inwestorów może martwić też to, że są to już kolejne rozczarowujące dane z USA. Póki co nie wywołuje to szczególnie negatywnych emocji. Nie wiadomo jednak gdzie jest przysłowiowy próg wytrzymałości. Szczególnie, że obecna sytuacja zaczyna przypominać tę sprzed roku, gdy problemy peryferii Strefy Euro nałożyły się na słabsze dane z USA, wywołując falę ucieczki od ryzyka. Wówczas sytuację uratowała kolejna runda ilościowego luzowania polityki pieniężnej przez Fed (QE2). Teraz o takie wsparcie będzie już trudniej.
[srodtytul]Szef Eurogrupy straszy[/srodtytul]