Patrząc na sposób, w jaki światowe rynki akcji odczytują ostatnie informacje o wypracowaniu porozumienia w Europie (w sprawie Grecji) oraz w USA (w sprawie limitu zadłużenia), wydaje mi się, że negatywnych emocji jest już pod dostatkiem. Również w Polsce, przeglądając prasę i Internet, trudno jest znaleźć nawet umiarkowanych optymistów. Gazety ogłosiły już nadejście nowej fali bessy i to nie tylko na małych spółkach, które stały się „czarną owcą" w giełdowym stadzie, podobnie jak to miało miejsce w latach 2002 i 2005. Nikt już nie chce słyszeć o inwestowaniu w tym segmencie rynku.
Skoro tak, to może warto jest powoli zacząć obstawiać powrót małych spółek na salony w 2012 roku.
Oczywiście bez relatywnie silnego wzrostu gospodarczego, a przede wszystkim rozpoczęcia cyklu kredytowo-inwestycyjnego w firmach, trudno będzie osiągnąć taki rezultat. Niestety, wskaźniki określające koniunkturę gospodarczą, np. PMI, czy też dynamika produkcji przemysłowej sugerują nadejście istotnego spowolnienia w gospodarce światowej, spadając już od kilku miesięcy. W szczególności poniedziałkowy odczyt indeksu ISM wywołał kolejną falę obaw o wejście gospodarki USA w recesję. Jednak może się okazać, podobnie jak w połowie ubiegłego roku, że nie taki diabeł straszny, jak go media malują. W ciągu ostatnich trzech dekad w USA miało miejsce kilka okresów kilkumiesięcznych spadków wskaźnika ISM, które nie były równoznaczne z rozpoczęciem długotrwałej recesji w gospodarce oraz nie oznaczały rozpoczęcia bessy. Najczęściej kończyło się to rynkową korektą rzędu 5–10 proc., która stanowiła odzwierciedlenie chwilowego postoju w gospodarce niezbędnego do nabrania sił do dalszej ekspansji. Czy tak będzie i tym razem, pokażą najbliższe tygodnie. Obecna korekta może nie jest najsilniejsza (spadek S&P500 o prawie 6 proc.) ale trwa już w mojej ocenie wystarczająco długo (czyli od 5 miesięcy, a na rynkach wschodzących od blisko 10 miesięcy). Dlatego, jeżeli mamy do czynienia jedynie z korektą, a nie ze zmianą głównego trendu, to początku nowej fali wzrostów można oczekiwać jeszcze w czasie tych wakacji. Tym bardziej że jeden z kluczowych elementów, który miał towarzyszyć korekcie na rynkach akcji, czyli zejście indeksów poniżej 200-sesyjnej średniej oraz zbliżenie się dwóch średnich (50 i 200-sesyjnych) dokonuje się obecnie na wielu światowych indeksach.
Podtrzymując wcześniejsze założenia co do koniunktury na polskim rynku akcji w drugiej połowie roku, czyli oczekując ponownego ataku na 3000 pkt na indeksie WIG20 w ostatnich miesiącach roku, wydaje mi się, że wejście na rynek akcji na obecnych poziomach (2680 pkt) jest warte podejmowanego ryzyka.